Jacek Dziedzina: Wiemy już trochę o kontekście politycznym konfliktu w Czadzie. Trochę mniej mówi się o sytuacji chrześcijan w tej wojnie. Czy są oni bardziej wystawieni na niebezpieczeństwo niż inne grupy?
Abp Mathias N’Garteri Mayadji: – Przede wszystkim pamiętajmy, że wszyscy mieszkańcy Czadu są ofiarami tego konfliktu, nie tylko chrześcijanie. Chociaż, rzecz jasna, chrześcijanie zamieszkujący południe Czadu są bardzo dyskryminowani od czasu, gdy w latach 90. muzułmanie przejęli większość urzędów. I nie tylko przejęli, ale też zaczęli blokować dostęp do nich chrześcijanom. Osoby, które zdobyły wykształcenie, mają szerokie kompetencje, ale nie mogą ich wykorzystywać. Co najwyżej katolik z wykształceniem wyższym może być zastępcą, ale nie szefem.
Jednocześnie chrześcijanie nie włączają się do tego konfliktu...
– Mieszkańcy Południa są za demokracją, więc nie biorą udziału w rebelii. Ale nie będzie można zaprowadzić pokoju w kraju, jeśli Południe nie włączy się w rozwiązanie tego konfliktu. Południe jest bardziej wykształcone, więcej tam inteligencji.
Mają się włączyć zbrojnie?
– Nie, chodzi o to, żeby prowadzony był dialog i chrześcijanie z Południa powinni w nim uczestniczyć.
Czy Kościół w Czadzie ma jakieś narzędzia pomocy?
– Obecnie Kościół jest jedyną siłą, która prawdziwie posiada zdolność pomocy rozwojowej, m.in. w nauce, w edukacji. Diecezja N’Djamena ma trzy obozy na terenie Darfuru, które prowadzi, i tam zajmuje się wszystkim. A organizacje ONZ-owskie zajmują się każdą jedną sprawą. To jest źle zorganizowane i pieniądze idą w powietrze. W trzech obozach jest 40 tys. ludzi, za których diecezja zobowiązała się wziąć odpowiedzialność. Kościół jest też bardzo zaangażowany w pomoc uchodźcom z Darfuru. Jesteśmy jedyną organizacją, która wykonuje wszystkie czynności samodzielnie. Rozdawanie żywności, ubrania, edukacja dzieci uchodźców, zalesianie terenów zniszczonych przez uchodźców, którzy uciekali razem z bydłem. To trzeba odnowić, użyźnić itd. Problemem jest też brak wody. Trzeba budować kanalizację.
Z tak dużego chrześcijańskiego kraju, jakim jest Polska, macie chyba niewielką pomoc?
– Faktycznie, uważam, że obecność Polaków nie jest tam wystarczająco widoczna. Chodzi głównie o księży, misjonarzy. Nie jest ich wielu. To są 22 osoby w całym Czadzie. Pomoc jest naprawdę pilnie potrzebna. Życzyłbym sobie, żeby chrześcijanie w Polsce, która dla mnie jest modelem chrześcijańskiego kraju, byli pełni wiary i zaangażowania. Chciałbym więc prosić, żeby Polska pomogła nam nie tylko materialnie, ale też duchowo.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W świecie - rozmowa z abp. Mathiasem N'Garteri Mayadji