Cieszy przyjęcie dokumentu, który – w odczuciu stron dialogu – daje solidne podstawy dla przyszłych prac Komisji.
Nie sposób jednak nie zauważyć, że nad dialogiem gromadzą się kolejne czarne chmury. Tym razem nie chodzi – jak w przeszłości – o napięcia między Kościołami. Konflikt widać w Kościele prawosławnym. Przyjęty z nadzieją przez katolików i większość prawosławnych dokument budzi zastrzeżenia Moskwy – najliczniejszego obecnie Kościoła prawosławnego.
Dokument został przyjęty przez prawosławnych teologów, tyle że niezwiązanych z Moskwą. Istnieje obawa, że dialog może być wykorzystywany w wewnątrzprawosławnych sporach. A tych między Moskwą i innymi Kościołami prawosławnymi, zwłaszcza Patriarchatem w Konstantynopolu, nie brakuje.
Przykładem mogą być głośne ostatnio spory dotyczące uznania niezależności od Moskwy Kościołów prawosławnych w Estonii i na Ukrainie czy odradzanie się w Mołdawii Kościoła związanego nie z Rosją, a z Rumunią. Jeśli spory nie zostaną w porę zażegnane, dialog utkwi w martwym punkcie. Pojednanie jedynie z częścią prawosławia – jak pokazuje historia – tylko wzmacnia podziały.
W tym zamieszaniu jedno jest pocieszające: to, że dialog ciągle się toczy i że sami prawosławni mają nadzieję na rychłe rozwiązanie własnych problemów. Dopóki tak jest, istnieje szansa na porozumienie. Najgorzej, gdy spór zastępuje milczenie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W świecie - komentarz Andrzeja Macury