W środę 13 osób rannych w wypadku polskiego autokaru w Chorwacji zostanie przetransportowanych do Polski samolotem wojskowym - poinformował rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz. Dodał, że są to osoby zarówno lżej ranne, jak ciężej; wszystkie w stanie stabilnym umożliwiającym transport.
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia pytany był we wtorek w TVN24 o przygotowywany transport do Polski osób rannych w sobotnim wypadku polskiego autokaru w Chorwacji, m.in. o to, kiedy wrócą poszkodowani i jak będzie wyglądał ich transport.
"Sytuacja jest bardzo dynamiczna, ona się codziennie zmienia. Więc jeżeli informujemy państwa na wczoraj, że być może 10 osób będzie leciało większym samolotem, a trzy osoby mniejszym, to ta sytuacja dziś jest diametralnie inna. Na pewno 13 osób wraca do Polski. Była wątpliwość co do 14-tej osoby, czy ta osoba przyleci, czy będzie mogła być transportowana do Polski czy nie, jednak na dzień dzisiejszy lekarze chorwaccy twierdzą, że 13 osób to jest ten pewnik, ta 14-ta osoba raczej nie przyleci" - powiedział Andrusiewicz.
"I też zdecydowaliśmy, że nie będą lecieć jednak dwa samoloty. Wygospodarowujemy samolot od wojska. Wojsko daje nam do dyspozycji samolot z obsługą. Lecą tym samolotem zarówno przedstawiciele Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, jak i Polskiej Misji Humanitarno-Medycznej. Lecimy po 13 pacjentów" - dodał.
Rzecznik MZ poinformował, że są to zarówno pacjenci w stanie cięższym, jak i w stanie lżejszym, ale wszyscy są w stanie stabilnym. Wyjaśnił, że nie wymagają intensywnej opieki medycznej, więc "można ich przewieźć statkiem powietrznym, nie trzeba podłączać do respiratora".
Podał także, że "większość z tych pacjentów, jeżeli nie wszyscy - ale to do ostatniej chwili będzie zapadała decyzja - musi podróżować na leżąco". Zapewnił, że "samolot będzie wyposażony w specjalne miejsca, na których będzie można położyć każdego z pacjentów i w sposób wygodny przetransportować do Polski".
Dopytywany o stan pacjentów Andrusiewicz podkreślił, że "są w stanie stabilnym, a to już jest dużo". "Część z tych osób to są osoby nadal w stanie ciężkim. Jedna osoba musi trafić do Krakowa na szereg operacji (...). Z Warszawy przeleci potem do Krakowa. Część osób poleci do Poznania. Część osób zostanie w Warszawie i tutaj zostanie rozdysponowana między poszczególne szpitale. Większość z tych osób wymaga nadal opieki, to jest opieka ortopedyczna. Te osoby są po szeregu złamań, często z urazami kręgosłupa. Najwięcej obrażeń dotyczy kręgosłupa i kończyn" - podał.
"Cały czas jesteśmy na linii z lekarzami chorwackimi" - zapewnił rzecznik resortu zdrowia, mówiąc o pozostałych rannych w wypadku. "Polska Misja Humanitarno-Medyczna codziennie dostaje raporty od strony chorwackiej na temat stanu zdrowia pacjentów. Niestety dwóch pacjentów mamy w stanie krytycznym i nadal powtarzamy, że najbliższe doby będą dla ich zdrowia, życia decydujące" - wskazał.
"Jeżeli tylko będzie możliwość przewiezienia kolejnych osób na pewno będzie organizowany kolejny transport. Jeżeli to będzie mniejsza liczba osób, do trzech, to być może zostanie wysłany wtedy samolot Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który na pokład może zabrać trzy osoby. Teraz chcieliśmy skomasować tych wszystkich pacjentów do jednego lotu. Zrobić tylko jeden lot. Jutro ten samolot wylatuje o 10. rano, późnym po południem, pod wieczór powinien być w Polsce" - podał Andrusiewicz. "Kolejni pacjenci w zależności od stanu zdrowia będą w kolejnych dniach trafiać do Polski" - dodał.
Do wypadku polskiego autokaru doszło w sobotę nad ranem na autostradzie A4 na północ od stolicy Chorwacji Zagrzebia. Jadący w kierunku Zagrzebia autobus zjechał z drogi i wpadł do rowu przy autostradzie - przekazała policja. W wypadku zginęło 12 osób, a 32 zostały ranne. Wszystkie ofiary wypadku to polscy obywatele, którzy pielgrzymowali do Medjugorje.
W szpitalach w Chorwacji cały czas jest 28 pacjentów. Cztery poszkodowane osoby wróciły w nocy z soboty na niedzielę do kraju samolotem wraz z rządową delegacją, z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim na czele.
"Cztery osoby, które wróciły wraz polską delegacją wyszły już ze szpitala na własne życzenie. To były osoby bardzo poobijane, część ze złamaniami. Na pewno to, co najbardziej doskwierało tym osobom (...) to trauma psychiczna. Te osoby zdecydowały się jednak wyjść ze szpitala, część osób ma jeszcze rodziny, które leżą w szpitalu w Chorwacji, chcą jakoś sobie organizować życie i chcą zająć się tymi osobami, które tam zostały" - powiedział Andrusiewicz.