Po przeczytaniu książki R. Graczyka pt. „Cena przetrwania? SB wobec "Tygodnika Powszechnego" z zainteresowaniem czekałem, jak na zawarte w niej tezy zareaguje redakcja pisma, a szczególnie jego znani redaktorzy, których kontakty z SB opisuje Graczyk.
Niestety reakcje te są co najmniej niewystarczające, a niektóre budzą sprzeciw. Wojciech Pięciak ocenia pracę Graczyka jako „wiarygodną książkę, która może być poważną podstawą do poważnej dyskusji”. Niestety jest to głos odosobniony. Obecny redaktor naczelny „Tygodnika” przeprowadza specyficzną rozmowę na temat książki: zaprasza do niej historyków, którzy ją krytykują, ale nie daje możliwości ustosunkowania się do zarzutów samemu Graczykowi.
Z kolei redaktorzy, których współpracę z SB opisuje Graczyk, wszystkiemu zaprzeczają, podkreślając swoje zasługi (patrz oświadczenie M. Skwarnickiego w tym numerze GN), jednak nie wyjaśniając, dlaczego przez lata spotykali się z pracownikami SB. Brak też w ich wyjaśnieniach nawet cienia refleksji, czy te kontakty mogły komuś zaszkodzić.
Ostry atak na książkę przeprowadza w „Gazecie Wyborczej” Krzysztof Kozłowski, były wicenaczelny TP. Jego metoda polega na zdyskredytowaniu warsztatu historycznego Graczyka, ale nie tylko. Kozłowski idzie dalej i na pytanie, czy można dzisiejszym 20-latkom wyjaśnić zachowania z okresu PRL, odpowiada: „W czerni i w bieli się nie da. (…) Dobro i zło, bohater – zdrajca, wszystko jasne i kategoryczne: tak nie ma”.
Próba relatywizacji kontaktów z SB jest bulwersująca. W okresie PRL postawą będącą punktem odniesienia do oceny moralnej była odmowa jakichkolwiek kontaktów z SB. Próby „gry” z SB za paszport już budzą moralne wątpliwości, a blisko 30-letnie regularne kontakty nasuwają słuszne pytania o ich charakter.
Odpowiedź Marka Skwarnickiego na zarzuty zawarte w książce Romana Graczyka – czyt. s. 40–41.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - Bogumił Łoziński (komentarz)