Katastrofa smoleńska. Prezentacja raportu MAK posłużyła do zorganizowania medialnego spektaklu, obliczonego na zdyskredytowanie polskiej załogi i jej zwierzchnika.
Opis wydarzeń, jakie 10 kwietnia ubiegłego roku rozegrały się przy podchodzeniu do lądowania polskiego samolotu, został w raporcie zmanipulowany. Szczegółowo opisano błędy, jakie miały miejsce po polskiej stronie, i o to trudno mieć pretensje. Fakty powinny być przeanalizowane przez polskich specjalistów oraz prokuratorów.
Fakty i insynuacje
Wiadomo jednak, że w tak kluczowej sprawie, jak opis momentu lądowania, raport mija się z prawdą. Polscy piloci próbowali poderwać maszynę, a nie, jak napisano, lądować za wszelką cenę. Pominięto milczeniem to, co działo się na wieży kontrolnej lotniska Siewiernyj oraz w relacjach kontrolerów z ich nieznanymi przełożonymi. Nie wiemy, kto stoi za tajemniczymi słowami, że zgoda na lądowanie to „decyzja międzynarodowego numeru sto jeden”. Nie wiemy, dlaczego doszło do wprowadzenia w błąd naszych pilotów. Bez poznania tych faktów obraz przyczyn katastrofy jest niepełny i stronniczy. Celem raportu MAK była jednak nie tylko sucha analiza dotychczasowych ustaleń, ale dyskredytacja polskiej załogi, a przede wszystkim gen. Andrzeja Błasika, który został przedstawiony jako główny winowajca katastrofy, niekompetentny i pijany. Taka wersja nazajutrz pojawiła się w bardzo wielu mediach w Europie, ożywiając wszystkie najgorsze antypolskie stereotypy. To są fakty nieodwracalne. Nikogo już nie przekonamy, że takie stawianie sprawy nie ma potwierdzenia w faktach. Alkohol we krwi generała mógł pojawić się w wyniku naturalnych procesów już po jego śmierci. Poza tym był pasażerem, a nie członkiem załogi.
Porażka rządu
Raport MAK pokazuje, że decyzja premiera Tuska oddania śledztwa w ręce rosyjskie była błędem. Rosjanie zrobili to, co dla nich było wygodne, a nam pozostaje teraz ustawić się w roli petenta, proszącego o uzupełnienia i sprostowania. Bardzo wątpię zresztą, po tym jak bezceremonialnie odrzucone zostały nasze uwagi, aby zostały spełnione. Od początku należało tak skonstruować procedurę wyjaśniania przyczyn katastrofy, aby polscy prokuratorzy i eksperci mieli możliwość wspólnego z Rosjanami badania wszystkich jej okoliczności. Należało rozważyć możliwość umiędzynarodowienia sprawy, aby mieć atut w rozmowach z Rosjanami, na wypadek, gdyby ich działania okazały się niewystarczające. Nie robiąc tego, ograniczyliśmy własne pole manewru. Z pewnością nie należało być głuchym na racjonalną krytykę opozycji i nie wychodzić z założenia, że z definicji nie ma racji. Raport MAK sprawy nie kończy. Trzeba przygotować dobrze udokumentowaną polską wersję raportu, rozpocząć procedurę umiędzynarodowienia dochodzenia oraz powołać sejmową komisję nadzwyczajną, aby umożliwić wszystkim stronom uczestniczenie w procedurze dochodzenia do prawdy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - Andrzej Grajewski