Tunezja. Prezydent Ben Ali, po 23 latach dyktatorskich rządów, uciekł z rodziną do Arabii Saudyjskiej. Jego obowiązki tymczasowo przejął Fuad Mebaza, szef izby niższej parlamentu.
Trwa stan wyjątkowy, wojsko obsadziło ulice, wprowadzono godzinę policyjną. Do zamieszek doprowadziła katastrofalna sytuacja ekonomiczna, zwłaszcza ogromne bezrobocie w regionach, gdzie nie docierają turyści z Europy. Młodzi ludzie wyszli na ulice Tunezji po samospaleniu mężczyzny, któremu policja skonfiskowała wózek z warzywami. Dochodziło do grabieży. Wojsko otworzyło ogień, jest kilkudziesięciu zabitych. Tylko część turystów ewakuowała się z Tunezji. Inni pozostali w zamkniętych enklawach turystycznych, do których zamieszki nie dotarły.
Prezydent Ben Ali rządził twardą ręką, ale mimo to był tolerowany przez Unię Europejską. Podobnie zresztą jak wielu innych dyktatorów, którzy nie dopuszczają do władzy islamistów. Demokratyczni politycy Zachodu uważają ich za mniejsze zło. Dziś do władzy w Tunezji rwie się Raszid Ghannuszi, lider fundamentalistów islamskich, który dotąd przebywał na emigracji. Wybory prezydenckie mają zostać przeprowadzone przed połową marca. Niewykluczone, że Europejczycy przestaną spędzać urlopy w gorącej Tunezji, bo stabilność tego kraju stoi dziś pod znakiem zapytania.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - prze