Warszawa. Małgorzata Wassermann i Ewa Kochanowska opuściły w proteście spotkanie rodzin smoleńskich z premierem Donaldem Tuskiem.
Największe emocje podczas spotkania z 11 grudnia miało wzbudzić pytanie wdowy po Rzeczniku Praw Obywatelskich. – Ewa Kochanowska de facto zapytała, czy ona może czuć się bezpieczna, jak głośno mówi o katastrofie smoleńskiej, bo obawia się zamachu na swoje życie. Tak można jej wypowiedź skrócić. To znaczy pytała: „Panie premierze, czy pan wydał rozkaz zamordowania mnie i tych, którzy śmią zadawać głośne pytania o Smoleńsk?” – relacjonował rzecznik rządu Paweł Graś.
Tymczasem Kochanowska zupełnie inaczej przedstawia treść swojego pytania: – W Brukseli, po wystąpieniu mojej córki, europoseł Vytautas Landsbergis powiedział do niej: „Pani życie jest zagrożone, proszę uważać, jadąc samochodem”. Zapytałam premiera, czy taka sytuacja jest możliwa. Wtedy usłyszałam, że moje pytanie jest bezczelne. Sam Landsbergis potwierdził, że udzielił Marcie Kochanowskiej takiego ostrzeżenia, choć, jak mówi, podejrzewa o takie działania nie władze polskich, ale „inne, dłuższe ręce”.
Jak brzmiało pytanie i jakiego sformułowania użył premier, można by się dowiedzieć jedynie ze stenogramu spotkania. Z wypowiedzi rzecznika rządu wynika, że słowo „bezczelne” rzeczywiście padło, choć – jak twierdzi Graś – „nie było skierowane bezpośrednio do pani Kochanowskiej, tylko dotyczyło tego typu zarzutów i postulatów”. Nawet jednak w takim kontekście wypowiedź Donalda Tuska wydaje się co najmniej nie na miejscu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - Szymon Babuchowski