Moskwa. 11 grudnia w stolicy Rosji miały miejsce zamieszki jakich tutaj dawno nie widziano.
W samym centrum miasta, na Placu Maneżowym, a więc pod murami Kremla, z siłami porządkowymi milicji OMON starło się ok. 5 tys. pseudokibiców największych stołecznych klubów piłkarskich oraz bojówek prawicowych i weteranów z formacji wojskowych. 1700 funkcjonariuszy potrzebowało kilku godzin, aby zapanować nad sytuacją. Zamieszki przeniosły się na pobliską stację metra, gdzie zdewastowano jeden z pociągów. Ranne zostały 32 osoby, w tym 5 milicjantów. Zatrzymano co najmniej 77 uczestników zajść. Do podobnych zamieszek doszło także w Petersburgu. Wzięło w nich udział około 2 tys. pseudokibiców. Milicja zatrzymała 60 osób.
Pseudokibice w obu miastach wyszli na ulice, aby uczcić pamięć swojego kolegi Jegora Swiridowa, kibica „Spartaka Moskwa”, zastrzelonego 6 grudnia na przystanku autobusowym, podczas sprzeczki z sześcioma przybyszami z Kaukazu. Sprawcę zabójstwa, który pochodzi z Kabardyno-Bałkarii, oraz jego kolegów milicja szybko zatrzymała. Wszyscy oni jednak zostali zwolnieni. Informacja o tym rozwścieczyła kibiców oraz zmobilizowała nacjonalistyczne bojówki do akcji, która sparaliżowała centrum Moskwy.
Pod hasłami: „Rosja – dla Rosjan, Moskwa – dla moskwian” bojówkarze bili przypadkowych przechodniów o kaukaskich rysach. Rosyjscy politolodzy ostrzegają, że rosnące w Moskwie napięcia na tle etnicznym mogą doprowadzić do wybuchu, nad którym nikt nie zapanuje. Już w tej chwili w Moskwie regularnie spotyka się na zajęciach taktycznych i ćwiczeniach siłowych 10 tys. młodych ludzi, zorganizowanych w tzw. firmy, liczące od 10 do 50 bojowników. Ich politycznym zapleczem jest skrajnie prawicowa organizacja „Słowiańska siła”, domagająca się usunięcia mniejszości narodowych z rosyjskich miast.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - ag/polit.ru