Gospodarka. Jest spore ryzyko, że polityka energetyczno-klimatyczna UE położy na łopatki kilka gałęzi naszego przemysłu.
A wszystko z powodu skrajnie niekorzystnych dla nas przepisów dotyczących darmowych limitów na emisję dwutlenku węgla na lata 2013–2020. Jak na nasz kraj, jest ich po prostu za mało. W efekcie polskie firmy będą musiały kupić pozwolenia na emisję CO2, a to spowoduje drastyczny spadek ich konkurencyjności. Problem dotyczy całej gospodarki, bo w górę pójdą ceny prądu i ciepła.
Branża ciepłownicza, która w Polsce oparta jest na węglu, szacuje, że cena ciepła wzrośnie w ciągu 3 lat o ponad 20 proc. Eksperci twierdzą, że firmy ciepłownicze będą musiały kupić 60 proc. potrzebnych pozwoleń (firmy w innych krajach Unii, ok. 20 proc.). Skąd ta dysproporcja? Komisja Europejska nie wzięła pod uwagę faktu, że Polska stoi na węglu.
Jej wyliczenia są robione tak, jak gdyby naszym głównym paliwem był gaz. W trudnej sytuacji znajdą się np. przemysł papierniczy, chemiczny i zakłady cementowe. W sumie pracuje w nich pół miliona ludzi. Wiążące decyzje mają zapaść w Brukseli 15 grudnia. Wicepremier Waldemar Pawlak pisał już do europejskich komisarzy listy pokazujące problem z punktu widzenia polskiej gospodarki, ale to nie
pomogło.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - tr