Bułgaria. Niezwykła manifestacja miała miejsce 24 września w stolicy Bułgarii, Sofii. Około 10 tys. osób przeszło ulicami miasta, domagając się przywrócenia nauki religii w szkołach.
W 7-milionowej Bułgarii to dość znaczna liczba (to tak jakby w Polsce uczestniczyło w marszu 55 tys. osób). – To była jedna z największych manifestacji w Bułgarii od 1997 r., kiedy to po serii demonstracji upadł postkomunistyczny rząd Zana Widenowa – ocenia w rozmowie z GN dr Adam Burakowski z Instytutu Studiów Politycznych PAN, znawca Bułgarii, który uczestniczył w marszu. – Z inicjatywą marszu wyszła Bułgarska Cerkiew Prawosławna, wziął w nim udział nawet patriarcha Maksim – mówi Burakowski.
Religia zniknęła ze szkoły w 1945 r. Nie wróciła do niej nawet po upadku komunizmu. – Społeczeństwo bułgarskie jest bardzo ateistyczne, choć jednocześnie większość jest przywiązana do Cerkwi, uznaje ją za atrybut bułgarskości – dodaje. Czego domagali się manifestanci? Obowiązkowej nauki religii do 12 klasy (czyli ostatniej przed studiami).
– Przed wojną nazywało się to werouczenije, czyli nauka wiary. Teraz przedmiot ma się nazywać po prostu religią. I to do wyboru: ma być program zarówno dla prawosławnych, jak i dla katolików oraz muzułmanów, a za jego kształt ma odpowiadać Ministerstwo Edukacji – tłumaczy specjalista z PAN.
– Najciekawsze jest to, że pomysł ma poparcie prezydenta Bułgarii, Georgi Pyrwanowa, który wywodzi się z partii postkomunistycznej – dodaje dr Burakowski. Prezydent powiedział, że „religia może pomóc państwu wyjść z kryzysu duchowego”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - Jacek Dziedzina/PAP/rp.pl