Więziennictwo. 191 skazanych w ciągu pierwszego roku obowiązywania systemu dozoru elektronicznego. Może to nie kompletna porażka, ale o sukcesie mówić nie można.
Gdy pisaliśmy o tym, że skazani za drobne przestępstwa, zamiast odsiadywać karę w więzieniu, będą mogli żyć w społeczeństwie z elektronicznymi bransoletami, szef Systemu Dozoru Elektronicznego (SDE) gen. Paweł Nasiłowski mówił, że w ciągu roku w systemie będzie ok. 2000 osób. Jest ponad 10 razy mniej. Dlaczego? Do noszenia elektronicznej bransolety nie można więźnia zmusić.
To on musi podjąć decyzję, czy woli być na wolności i sam zadbać o siebie (rodzinę), czy też siedzieć w więzieniu. Kłopot w tym, że przeważająca część więźniów którzy kwalifikują się do „zaobrączkowania” w ogóle – mimo wydanego wyroku – nie zjawia się w więzieniach. W Polsce jest 31 tys. takich osób.
W końcu gdy złapie je policja, na obrączkę jest za późno. W czerwcu zmieniono przepisy i kolejne grupy skazanych otrzymały prawo do udziału w systemie. Do systemu włączono też dodatkowe obszary (apelację białostocką, lubelską i krakowską). Gen. Nasiłowski stwierdził, że już widać efekty tych zmian. – Danych za sierpień jeszcze nie mamy, ale tylko w lipcu wpłynęło 230 wniosków. To najwięcej od początku działania systemu – dodał.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - tom