Kardynał Danneels, emerytowany prymas Belgii, został oskarżony przez media o próbę tuszowania pedofilskiego skandalu w belgijskim Kościele.
A było tak. 40-letni dziś poszkodowany poprosił kardynała o pośredniczenie w pojednaniu między sprawcą molestowania, biskupem Vangheluwe. Spotkanie odbyło się na początku kwietnia tego roku. Dwa tygodnie później sprawca publicznie przyznał się do zarzucanych mu czynów, przeprosił swoją ofiarę i wszystkich, którzy ucierpieli na skandalu i podał się do dymisji. Rozmowa miała mieć charakter poufny.
Mężczyzna jednak nagrał ją, a teraz przekazał mediom, gdyż – jak uważa – namawiany był do milczenia. Rzecznik kardynała wyjaśnia, że prymas jedynie rozważał możliwe warianty postępowania w zaistniałej sytuacji. Nie ujawniał treści rozmowy wcześniej, bo poproszono go o zachowanie tajemnicy. Kto ma rację?
Nie rozstrzygając tego sporu, trzeba zauważyć, że jeśli komuś powierzono jakiś sekret pod warunkiem zachowania milczenia, nie wolno mu sprawy ujawniać. Zwłaszcza gdy prosi o to ktoś, komu wyrządzono krzywdę.
Zasada ta obowiązuje nie tylko wtedy, gdy w grę wchodzi tajemnica spowiedzi. Bo skrzywdzony, wiedząc, że jego wstydliwa tajemnica nie zostanie zachowana, nie będzie szukał u bliźnich pomocy. Skutek będzie więc odwrotny do tego, czego chcą zwolennicy ustawowego zobowiązania do donosicielstwa. Niestety, w dobie kultury Big Brothera żądza sensacji może okazać się ważniejsza niż zdrowy rozsądek czy zwykła ludzka przyzwoitość.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura, redaktor naczelny wiara.pl