Pierwszą turę wyborów prezydenckich wygrał Bronisław Komorowski, ale tylko różnicą 5 proc. głosów, co Kaczyński może nadrobić.
Jeśli przypomnieć, że 5 lat temu w I turze Lech Kaczyński przegrał z Tuskiem różnicą o prawie 4 proc., a jednak zdołał z nim wyraźnie wygrać w II turze, to z pewnością może tego dokonać także Jarosław Kaczyński. Musi tylko, podobnie jak jego brat w 2005 r., jasno przekazać najważniejsze cele swej prezydentury. Kaczyński od wielu tygodni systematycznie zdobywa nowych zwolenników, spokojnie, rzeczowo, nie grając na emocjach. To ludziom z otoczenia Komorowskiego puszczały nerwy, czego ukoronowaniem były żałosne błazenady Palikota.
Wyraźnie nieobecna była w kampanii marszałka prawicowa część PO, której liderami są Jarosław Gowin oraz Radosław Sikorski. Zabiegi o poparcie Cimoszewicza głosów na lewicy raczej mu nie przysporzyły, a straty na prawicy przyniosły. Powierzenie funkcji rzecznika sztabu M. Kidawie-Błońskiej, znanej z liberalnych poglądów na kwestie moralne, także nie przyciągało prawicowych wyborców. Wreszcie on sam nie potrafił przekonać, po co zmierza do pałacu prezydenckiego. Z pewnością debaty telewizyjne z udziałem obu kandydatów będą miały duże znaczenie dla wyłonienia zwycięzcy tych wyborów.
Interesująca jest także mapa wsparcia obu kandydatów: Małopolska, Podkarpacie, częściowo Mazowsze oraz województwa wschodnie głosowały za Kaczyńskim. Część północno-zachodnia kraju była zdecydowanie za Komorowskim. Losy II tury mogą więc zdecydować się na Górnym Śląsku, gdzie wynik był bliski remisu, ze wskazaniem na Komorowskiego. Wydarzeniem I tury był dobry wynik lidera SLD Grzegorza Napieralskiego. Korzystał z faktu, że był wyrazistą alternatywą dla obu głównych kandydatów. Przychylne wobec niego były media publiczne, które go nie atakowały w odróżnieniu od Komorowskiego w TVP czy Kaczyńskiego w stacjach komercyjnych. Elektorat lewicy szacowany jest na ok. 20 proc. i tylko niedołęstwo polityków SLD sprawiało, że w ostatnich latach ta formacja uzyskiwała mniej głosów. Napieralski zmienił ten trend.
Jego dobry wynik będzie procentował w jesiennych wyborach samorządowych, a w przyszłym roku SLD może wrócić do władzy w koalicji z PO, co jest bardziej prawdopodobne, ale i sojuszu z PiS całkiem bym nie wykluczał. Klęska wyborcza Waldemara Pawlaka może mieć poważne konsekwencje dla całego ruchu ludowego. Wskazuje, że wyczerpuje się koncepcja partii regionalno-klasowej, bazującej wyłącznie na elektoracie polskiej wsi. Został on skutecznie zagospodarowany przez inne siły. PSL stacza się w stronę politycznej Cepelii, produktu z tradycjami, ale do niczego specjalnie nie potrzebnego. Klęskę poniósł także Marek Jurek, co piszę ze smutkiem ze względu na jakość świadectwa, jakie wnosi do polityki. Jego wynik jedynie potwierdza fakt, że obecnie w Polsce nie ma miejsca na inną prawicę aniżeli PiS.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - Andrzej Grajewski (komentarz)