Ochrona zdrowia. Mamy prawo leczyć się w krajach Unii Europejskiej, a także wybrać lekarza w kraju i to niezależnie od tego, czy ma on podpisany kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Takie regulacje znajdują się w specjalnej dyrektywie „Pacjenci bez granic”, przyjętej 8 czerwca przez ministrów zdrowia Unii. Polska była im przeciwna, bo jak tłumaczy minister zdrowia Ewa Kopacz, naszego kraju nie stać na ich realizację. Przepisy mają wejść w życie w ciągu dwóch, trzech lat.
Prawo do leczenia w krajach wspólnoty to dobra wiadomość dla Polaków. Jednak minister Kopacz studzi naszą radość. Okazuje się bowiem, że będziemy mogli ubiegać się o zwrot kosztów leczenia za granicą do wysokości refundowanej za ten sam zabieg w kraju. To może oznaczać konieczność dopłacenia z własnych środków kwot większych niż za usługę w Polsce.
W praktyce ważniejszy może okazać się inny przepis, dający pacjentom prawo do wyboru lekarza i placówki zdrowia we własnym kraju. Oznacza to, że NFZ będzie musiał zwracać koszty leczenia w prywatnych gabinetach, które nie mają podpisanej umowy z funduszem.
I tu może być problem, bo – jak tłumaczy m.in. Kopacz – na to Polski nie stać i aby zrealizować ten przepis, być może trzeba będzie zwiększyć składkę zdrowotną. Dlatego min. Kopacz ma nadzieję, że dyrektywę uda się jeszcze zmienić, aby zwrot kosztów nie dotyczył lekarzy i gabinetów, które nie mają kontraktu z NFZ.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - bł/pap