Co zrobić, gdy sprawy zdają się podążać w złym kierunku? W życiu osobistym, rodzinnym, społecznym? Gdy po ludzku niewiele można zrobić.
Bo trzeba by się uwikłać w szereg działań, których efekt mógłby być mizerny. Warto zużywać siły na z góry przegraną walkę? Do modlitwy i postu wezwał swoich wiernych ordynariusz diecezji Arlington w amerykańskim stanie Wirginia, bp Paul S. Loverde. Powód? Ochrona ustawowych zapisów broniących ludzkiego życia. Bo modlitwa i post to potężna broń.
Broń dostępna każdemu chrześcijaninowi w walce o każdą dobrą sprawę. Nie jesteśmy przecież zdani jedynie na własne siły. Bóg czuwa i choć pozwala na ludzką nieprawość, na pewno słyszy wołanie tych, którzy Go proszą. Zwłaszcza jeśli za prośbą stoi wyrzeczenie: znak, że proszącemu naprawdę na sprawie zależy. Biadolenie to za mało. Takie głosy, gdy nie trafią do otwartych serc, łatwo odbijają się od muru obojętności czy nawet wrogości. Łzy dzieci rzadko poruszają nałogowego alkoholika.
Modlitwa i post to oręż, który pozwala zaangażować w sprawę Boga, który potrafi przemieniać ludzkie serca. Warto pamiętać też, że post przemienia także tego, który wyrzeczenie podejmuje. Przez pryzmat braku – głodu, niewygody – łatwiej dostrzec innych potrzebujących i wczuć się w ich położenie. Nawet jeśli modlitwą i postem nie przeforsujemy ważnych dla nas spraw, to i tak świat stanie się nieco lepszy. A więc do dzieła.
Czytaj codzienne komentarze w portalu wiara.pl
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura, redaktor naczelny wiara.pl