Wyglądają jak tajemniczy instrument. „Granie” na nim jest dla postronnych jak fizyka kwantowa.
Lewkowo Stare na dalekim Podlasiu. Tu rzeka Narewka wije się między łąkami i jest tak cicho, że rytm pracy krosien pani Irenki słyszą zarówno sąsiedzi, letnicy, jak i czaple z łąki za domem. Pani Irena ma takich warsztatów kilka. Oryginalnych, robionych przez stolarzy, którzy specjalizowali się w tej umiejętności, bo tu przecież w niemal każdym domu kobiety tkały. Przed wojną i po wojnie. Pewnie gdzieś do lat 60.–70. XX wieku się to robiło. Potem tkactwo zanikało, wraz z upowszechnieniem się non-ironów i innych nowoczesnych tkanin. Pani Irenka też zarzuciła tę pracę. Tkactwo jednak o niej nie zapomniało.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska