Po jakimś czasie młody człowiek przyznaje rację dziadkom – twierdzi Jan Kobuszewski
Szymon Babuchowski: Zagrał Pan rolę dziadka w spocie promującym Narodowy Dzień Życia. Podobno przyjął Pan tę propozycję bez wahania?
Jan Kobuszewski: – Tak, bo moje doświadczenie życiowe mówi, że rodzina jest podstawą w procesie wychowywania dzieci i wnuków. Nie miałem żadnych obiekcji, akcja jest zgodna z moimi przekonaniami.
Myśli Pan, że dziadkowie potrzebują dziś promocji?
– Nie, dziadek jest promowany przez wnuków i przez własne dzieci. Jeżeli dziadek jest (przepraszam, może to nie o mnie) mądry, to zawsze znajdzie sposób na porozumienie się z wnukami i przekazanie im swojego doświadczenia. To znaczy zarówno pozytywów, jak i tych smutnych doświadczeń, których życie też nam nie skąpi. Dzieci należy również do tego przygotować.
Pan sam jest aktywnym dziadkiem. Na czym polega rola dziadka we wprowadzaniu młodego człowieka w życie?
– To jest trudne zadanie, bo różnica pokoleniowa jest niesłychana. Do 10.–11. roku życia wnuk bardzo ufa dziadkom, jest w nich zakochany i przywiązany do nich. Potem, gdy ma 16–17 lat, wydaje mu się, że zjadł wszystkie rozumy i nie zawsze traktuje to, co mówi dziadek, z należytą powagą. Ale to słowo jednak zapada w serce i po jakimś czasie dziadkom przyznaje się rację. Więc nawet kiedy rzuca się grochem o ścianę, to rzucanie w przyszłych latach procentuje.
Czy kiedy wnuk się buntuje, dziadek powinien usunąć się w cień?
– Nie, powinien być na tyle mądrym, powiem więcej: przebiegłym, żeby jego uwagi nie raniły młodego pokolenia. Delikatnie sączyć prawdę do tych jeszcze nieuformowanych, ale za jakiś czas już dojrzałych ludzi. Te nauki kiedyś do nich powrócą.
* Wybitny aktor. Został twarzą tegorocznej kampanii zorganizowanej przez Fundację Komitetu Obchodów Narodowego Dnia Życia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie