Miejsce chrześcijan jest w muzeum. Tak uważają tureccy urzędnicy. Wniosek taki nasuwa się po lekturze doniesień z tamtego kraju.
. Choć z leżącej częściowo w Europie Turcji znacznie bliżej do Brukseli niż z Indii, Pakistanu czy Iraku, o problemach chrześcijan w tym kraju rzadko słychać. A nie jest im łatwo. Ot, doniesienia z ostatnich kilku tygodni: rząd Turcji nie zezwolił Ormiańskiemu Kościołowi Apostolskiemu na odprawianie nabożeństw w odrestaurowanej katedrze Świętego Krzyża na wyspie Akdamar na jeziorze Van.
Na zwieńczeniu świątyni nie może pojawić się krzyż. „Ta historyczna budowla nie znajduje się na liście miejsc, które w ramach turystyki religijnej będą udostępniane na chrześcijańskie nabożeństwa, modlitwy czy imprezy religijne” – orzekł turecki minister kultury. Inna historia: w Tur Abdin władze próbują wywłaszczyć najstarszy, założony w IV w. klasztor syryjskoortodoksyjny Mor Gabriel. Mnisi wygrali proces przed sądem, ale turecki urząd skarbowy odwołał się od wyroku. Co będzie dalej?
Gdy do tego dodać kłopoty starożytnego Patriarchatu Konstantynopolitańskiego z otwarciem szkoły teologicznej na wyspie Chalki, ciągłe odkładanie w czasie oddania katolikom kościoła w Tarsie czy żądanie oddania relikwii św. Mikołaja, bo ich miejsce jest w Turcji – w muzeum oczywiście, obraz będzie jeszcze pełniejszy. Cóż, mimo wieków dominacji muzułmańskiej i deklaracji o świeckości państwa w Turcji ciągle jeszcze żyją wyznawcy Chrystusa, a obywatel Turcji bywa ochrzczony. Jeszcze.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura, redaktor naczelny portalu wiara.pl