Waszyngton. Co roku 22 stycznia w stolicy USA gromadzą się obrońcy życia, aby upomnieć się o los najbardziej bezbronnych. Marsz dla życia to największa demonstracja pro-life w Stanach Zjednoczonych.
Gromadzi ponad 200 tysięcy osób z całego kraju, którzy maszerują obok Kapitolu przed siedzibę Sądu Najwyższego. W tym roku w przeddzień marszu zostanie zorganizowany dodatkowo wiec przed Białym Domem. Wiecujący będą trzymać w ręku zapalone latarki. 86-letnia Nellie Gray, która od wielu lat prowadzi marsze, powiedziała: „Uważamy, że prezydent musi zobaczyć światło z okien swojego domu”.
Nie wiadomo, czy prezydent będzie w tym momencie w Waszyngtonie. Kilku jego poprzedników kierowało do uczestników słowa pozdrowienia. Jest bardzo prawdopodobne, że Barack Obama, najbardziej proaborcyjny prezydent w historii USA, zaakceptuje reformę służby zdrowia, która zezwoli na finansowanie aborcji z podatków. Marsz odbywa się od 1974, zawsze w rocznicę decyzji Sądu Najwyższego USA w sprawie Roe kontra Wade z roku 1973, która zalegalizowała aborcję na życzenie.
Od 1973 r. w Stanach zginęło około 50 milionów dzieci. Zasadniczym celem protestu jest dążenie do delegalizacji aborcji. Uczestnicy marszu przekazują kongresmanom petycje. Marsz gromadzi ludzi różnych religii, różnych opcji politycznych, większość z nich to katolicy. W przeddzień marszu w Narodowym Sanktuarium w Waszyngtonie odbywa się modlitewne czuwanie. Młodzież ma specjalną Mszę w Verizon Center – hali sportowej w centrum stolicy. Marsz dla życia jest największą doroczną demonstracją w Waszyngtonie, mimo to jest regularnie ignorowany przez mainstreamowe media.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - ks. Tomasz Jaklewicz