Oświęcim. W nocy z 17 na 18 grudnia 2009 r. nieznani sprawcy skradli historyczny napis „Arbeit macht frei” (Praca czyni wolnym), znajdujący się na bramie byłego niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Tymczasowo na obozowej bramie umieszczono kopię.
Napis z bramy obozu Auschwitz stał się jedną z ikon XX wieku, symbolem nieludzkiego systemu oraz pamięci o jego ofiarach. Kradzież została odnotowana w serwisach światowych agencji, stawiając Polskę w niekorzystnym świetle.
Dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau dr Piotr Cywiński w rozmowie z „Gościem” wykluczył, aby kradzieży mogli dokonać tzw. złomiarze. – Sprawcy byli dobrze przygotowani – mówi dr Cywiński. – Wiedzieli, jak dostać się na teren placówki. Wiedzieli także, w jaki sposób zdjąć napis, co wcale nie jest takie proste. Złodzieje znali harmonogram naszych patroli oraz rozmieszczenie kamer monitoringu. Na kradzież mieli nie więcej niż 20 minut, co wskazuje, że mieliśmy do czynienia z profesjonalnymi przestępcami.
Według wstępnych ustaleń, złodziei mogło być trzech. Dyr. Cywiński uważa, że kradzież nie nastąpiła w przypadkowym momencie. Dwa dni wcześniej rząd niemiecki zdecydował o przekazaniu 60 mln euro Fundacji Auschwitz Birkenau. Jest to aż połowa sumy, którą Fundacja musi zgromadzić, aby móc w pełni finansować tzw. Plan Globalnej Konserwacji KL Auschwitz.
O tym, że kradzież była prowokacją jest przekonany także pos. Jarosław Gowin. – Szukając sprawców, trzeba się zastanowić, w czyim interesie leży tworzenie wizerunku Polski jako kraju antysemickiego. Moim zdaniem, tropy prowadzą za wschodnią granicę – powiedział „Gościowi”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ag