Berlin, Niemcy. Właściciele supermarketów w Niemczech będą musieli zrezygnować w przyszłym roku z otwierania sklepów w niedziele – zadecydował 1 grudnia 2009 r. Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe.
Trybunał przychylił się do argumentacji niemieckich Kościołów katolickiego i ewangelickiego. Ich przedstawiciele twierdzili, że przepisy w stolicy Niemiec podważają konstytucyjnie zagwarantowaną ochronę niedzieli. Powołali się przy tym na artykuł w niemieckiej ustawie zasadniczej o „prawnej ochronie niedziel oraz świąt państwowych jako dni duchowej podniosłości i odpoczynku od pracy”. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego ma obowiązywać od przyszłego roku.
W Berlinie od końca 2006 r. właściciele wielkopowierzchniowych sklepów mogli prowadzić sprzedaż w dziesięć niedziel w roku, w tym w cztery niedziele Adwentu. W Niemczech udało się przeforsować to, o co na próżno zabiega w Polsce wiele środowisk. Czy dlatego, że zamykanie supermarketów w niedziele godzi w naszą narodową dewizę: „Bóg, handel, ojczyzna”? Niedzielnej frekwencji może pozazdrościć supermarketom wielu proboszczów... Co najciekawsze, niemiecki zakaz handlu w niedziele został sprowokowany przez dwie chrześcijańskie wspólnoty: katolików i ewangelików.
Za naszą zachodnią granicą udało się zrealizować to, o co „Solidarność” walczy od lat, stopniowo rezygnując ze swych postulatów (od pierwotnego hasła „Wolne niedziele” po częściowe ograniczenie handlu). Gdy tylko podnosi się u nas ten temat, momentalnie wybucha medialna histeria. Tymczasem w Berlinie zaostrzono właśnie przepisy, które i tak zezwalały dotychczas właścicielom wielkopowierzchniowych sklepów na prowadzenie sprzedaży jedynie w dziesięć niedziel w roku (rzecz nie do pomyślenia nad Wisłą!). Powód? Niedziela to „dzień duchowej podniosłości i odpoczynku od pracy”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz