USA. W kalifornijskim Parku Narodowym Mojave aresztowano krzyż. Decyzją sądu stanowego zamknięto go w drewnianej skrzynce, ale grozi mu najwyższy wymiar kary, czyli likwidacja.
Sprawę na pierwszej stronie opisał „Washington Post”. Dwumetrowy krzyż na skale jest pomnikiem ofiar I wojny światowej. Ponieważ stoi na gruncie państwowym, został posądzony o to, że narusza konstytucyjną zasadę rozdziału państwa od religii.
O losie krzyża zdecyduje Sąd Najwyższy. Sprawa wybuchła w roku 1999. Frank Buono, pracownik parku, zgłosił wtedy władzom, że obecność krzyża narusza konstytucję. Buono jest katolikiem, ale obraża go manifestacja religijności na terenie państwowym.
Groteskowość sytuacji pogłębia fakt, że krzyż stoi na pustyni i kręci się wokół niego więcej grzechotników niż ludzi. Jeśli Sąd Najwyższy uzna, że krzyż na pustyni narusza konstytucję USA, to rodzi się pytanie, gdzie jest granica rozsądku. Czy pomniki prezydentów, którzy byli chrześcijanami, też zostaną usunięte, bo ktoś uzna je za zamach na neutralność światopoglądową państwa?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Jaklewicz