Decyzja prezydenta Obamy nie powinna być zaskoczeniem. W czasie kampanii wyborczej wielokrotnie podważał sens budowy tarczy antyrakietowej, zarówno ze względów politycznych, technicznych, jak i finansowych
Trwała obecność amerykańskich instalacji oraz garnizonów w Europie Środkowej w sposób istotny zmieniałaby geopolityczne znaczenie regionu. Umacniałaby przekonanie, że nie może być on traktowany nawet jako potencjalna strefa wpływów rosyjskich. W sposób oczywisty więc decyzja Obamy wychodzi naprzeciw oczekiwaniom Moskwy, która zresztą nie ukrywa satysfakcji z tego powodu.
Obietnice dotyczące budowy przez USA nowych systemów w 2015 r. można traktować jak gruszki na wierzbie. Nie wiadomo, jak w tym czasie świat się zmieni, kto będzie rządził w Białym Domu i jakie będą jego priorytety. Jeśli nawet na otarcie łez otrzymamy baterię Patriotów, nie zmieni to faktu, że z tej rozgrywki wychodzimy przegrani. Już kilka razy pisałem, że Rosja jest dla Obamy ważnym partnerem przy rozwiązywaniu jego głównych problemów w Afganistanie, Iraku, Iranie czy Korei Północnej. Dla jego administracji rachunek jest prosty.
Odstępując od budowy tarczy, zyskała w Rosji ważnego partnera, a starych sojuszników z Europy Środkowej i tak nie straciła. Warto z tej gorzkiej lekcji wyciągnąć jakąś naukę. Nie marnując żadnej szansy w relacjach wojskowych z USA, trzeba się zastanowić, jak wzmocnić potencjał obronny Unii Europejskiej, aby nie być skazanym wyłącznie na jedno supermocarstwo, które w końcu zawsze będzie przedkładać własne interesy nad nasze.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski