Książki, kiedyś może niezbyt lubiane jako lektury szkolne, czytane po latach odbiera się inaczej.
Jedna z najsłynniejszych scen w polskiej kinematografii to ta, kiedy Józef Toliboski w białym garniturze i kapeluszu, w rytmie walca Kazaneckiego, zbiera nenufary dla Barbary. Ten fragment filmowej ekranizacji „Nocy i dni” Marii Dąbrowskiej na początku wakacji był udostępniany w mediach społecznościowych. Dzieje Niechciców ukazane w szerokiej perspektywie historycznej, od powstania styczniowego do wybuchu I wojny światowej, wciąż budzą zainteresowanie. Podobnie jak weszły do zbiorowej pamięci cytaty z tej powieści: „W życiu bywają noce i bywają dnie powszednie, a czasem bywają też niedziele” lub „W tej powszechnej krzątaninie są rzeczy wiekuiste”. Jak się okazuje, chętnie wracamy do klasyki filmowej. Swoją wartość ma również ponowne sięganie po klasykę literacką. Książki, kiedyś może niezbyt lubiane jako lektury szkolne, czytane po latach odbiera się inaczej. Nie mówiąc już o przyjemności bezpośredniego obcowania z czystą polszczyzną czy kultowymi cytatami ulubionych bohaterów, np. Zagłoby: „Ofiaruj, wasza dostojność, królowi szwedzkiemu w zamian Niderlandy!”. Pozostając przy tej samej epoce, warto jeszcze wspomnieć „Lalkę” Prusa i „Pamiętniki starego subiekta” albo końcową scenę śmierci Rzeckiego, „ostatniego romantyka”, z którego kieszeni wystaje list ze słowami: „Non omnis moriar…”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Milena Kindziuk