Obyczajowość. „Rzeczpospolita” zamieściła rysunek satyryczny Andrzeja Krauzego przedstawiający dwóch panów biorących ślub. W kolejce do urzędnika stoi mężczyzna ze swoją partnerką... kozą.
Uspokajającym tonem mówi do narzeczonej: „Jeszcze tylko ci panowie wezmą ślub i zaraz potem my”. Ot, trafna ilustracja absurdów, do jakich może doprowadzić udowadnianie, że natura jest bogatsza niż związki heteroseksualne ludzi. Reakcja była histeryczna: Kampania przeciw Homofobii zarzuciła „Rz” porównywanie związków homoseksualnych z zoofilią. Skargi na Krauzego trafiły nawet do brytyjskich dzienników, z którymi satyryk współpracuje.
Najlepszym komentarzem do całej awantury była odpowiedź redaktora naczelnego „Rz” Pawła Lisickiego: „Nie interesuje mnie, kto z kim, gdzie i jak sypia. I nie sądzę, żeby powinno się tym zajmować państwo. Ale czymś zupełnie innym jest kwestia, komu przyznawać zastrzeżone dla małżeństw przywileje. Otóż wynikają one nie z faktu specjalnego uznania akurat dla miłości męsko-damskiej, ale z tego, że tylko jej owocem może być potomstwo”.
I dodaje: „Jak zauważyli na łamach GW funkcjonariusze wydziału propagandy homoseksualnej, każdy ma takie poczucie humoru, jakim go Pan Bóg obdarzył. Racja. Ich na przykład, sądzę, śmieszą obrazy męczeństwa św. Sebastiana poddane homoseksualnej obróbce. Mnie brzydzą (...). Ot, kwestia smaku”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
jck