Polak żyje w rozdwojeniu – głosił tytuł artykułu w „Dzienniku”, pokazującego rozmijanie się deklaracji i faktycznych postaw Polaków.
Jego autorka oburzała się, że zwolennicy nierozerwalności małżeństwa sami zdradzają i rozwodzą się, przeciwnicy kar cielesnych biją swoje dzieci, a deklarujący konieczność opieki nad rodzicami zostawiają ich w domach opieki. Wszystko oczywiście na poziomie statystyki, nie konkretnej sytuacji życiowej konkretnego człowieka. Dla Janusza Czapińskiego, psychologa społecznego, to przejaw ślepoty, która widzi grzechy cudze, a nie dostrzega własnych. Słowem – hipokryzja. Czy na pewno?
Każdy starający się uczciwie pracować nad sobą dostrzega, jak często jego postępowanie mija się z ideałami. Chrześcijanin nie powinien spoczywać na laurach. Musi być z siebie ciągle niezadowolony, ciągle dążyć do ideału. Czy kogoś krytycznie patrzącego na własne postępowanie można nazwać hipokrytą? Hipokryzją jest wytykanie ludziom grzechów, które samemu mniej czy bardziej skrycie się popełnia.
To coś zupełnie innego, niż posiadanie ideałów i zmierzanie ku nim. Te dwie sprawy dość często są mylone. Zazwyczaj nie zauważa się też, że alternatywą dla tak błędnie rozumianej hipokryzji jest porzucenie ideałów, do których się nie dorosło. Wtedy złodziej, oszczerca i każdy wredny charakter może żyć w błogim przeświadczeniu, że jest chodzącym ideałem. Tak jest lepiej?
Czytaj codzienne komentarze w portalu wiara.pl
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura, redaktor naczelny wiara.pl