Bruksela. Przywódcy państw UE na zakończonym w ubiegły czwartek brukselskim szczycie dogadali się w sprawie finansowania projektów energetycznych objętych planem pobudzenia unijnej gospodarki.
W sumie z unijnej nadwyżki budżetowej na ten cel przeznaczono 5 mld euro. Polska dostała 500 mln euro. Po zapłaceniu składki nasze korzyści sięgną 330 mln euro.
Lista projektów, na które te pieniądze możemy wydać, jest ściśle określona. Na instalację wychwytywania dwutlenku węgla w elektrowni w Bełchatowie dostaliśmy 180 mln euro, a na gazoport w Świnoujściu 80 mln. Dofinansowanie dostały budowa gazowego połączenia pomiędzy Polską i Słowacją oraz niemiecko-polska farma wiatrowa na Bałtyku.
Darowanemu koniowi w zęby nie powinno się zaglądać, ale… Odkąd było jasne, że budżet Unii będzie miał nadwyżkę, Niemcy – największy płatnik we Wspólnocie – zabiegały o to, by pieniądze wróciły do poszczególnych krajów. Przywódcy Unii zadecydowali inaczej, ale to nie znaczy, że ostatecznie duże kwoty do poszczególnych krajów jednak nie wrócą. Rozmowy utknęły w martwym punkcie i ponownie ruszyły dopiero wtedy, gdy ustalono, że zapisane w pakiecie antykryzysowym kwoty muszą zostać wydane do końca 2010 roku. To był warunek zgody Niemiec.
„Chodzi o to, by finansowanie rzeczywiście miało stymulujący dla gospodarki efekt” – uzasadniał szef Komisji Europejskiej José Barroso. Czy w tak krótkim czasie uda się wydać pieniądze? W Polsce może to być bardzo trudne. Budowa gazoportu, na którą przeznaczono aż 80 mln euro, nawet jeszcze nie ruszyła. Polsko-skandynawski gazociąg Skanled (150 mln euro) to zaledwie mglisty projekt. Nie lepiej jest z projektem polsko-niemieckiej elektrowni wiatrowej dużej mocy na Bałtyku Alpha Ventus/Bard. Ta, nawet gdyby powstała, nie mogłaby zostać podłączona do przestarzałej polskiej sieci energetycznej.
Z nadwyżki budżetowej ponad 200 mln euro postanowiono przeznaczyć na opasający południe Europy gazociąg Nabucco. Choć także w tym przypadku trudno podejrzewać, że wspomniane kwoty uda się wydać, ważny jest polityczny aspekt tej decyzji. Po raz pierwszy Unia tak dużą kwotą wsparła coś, co uniezależnia energetycznie nasz kontynent od surowców z Rosji.
Podsumowując, Unia dała pieniądze, choć ich wydanie będzie mocno skomplikowane. Szef Komisji Europejskiej José Barroso sam przyznał, że wszystko będzie zależało od determinacji poszczególnych państw. To, co nie zostanie wykorzystane, przepadnie. Przepadnie z punktu widzenia księgowego, ale polityczne sygnały zostaną. Jak ten o dofinansowanie Nabucco czy gazowego połączenia Polski i krajów skandynawskich. I jeszcze jedno. Unia rozdała 5 mld euro. To dużo, ale nie w skali całej Europy. Ta kwota to ok. 1 proc. wydatków wszystkich krajów UE na pobudzenie gospodarki w czasach kryzysu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jan Cichy