Dlaczego „Gość Niedzielny” z wyważonego kościelnego pisma stał się ultrakatolickim mieczem na tych, co myślą inaczej? – pyta Aleksandra Klich w „Gazecie Wyborczej” z 20 marca.
Jej tekst „Jak hartował się »Gość Niedzielny«” tylko z pozoru jest omówieniem książki Andrzeja Grajewskiego „Twój Gość”, wydanej z okazji 85-lecia naszego pisma. Dziwnym trafem artykuł ukazał się w tygodniu, w którym rozpoczął się proces wytoczony naszemu naczelnemu ks. Markowi Gancarczykowi przez Alicję Tysiąc. Oczywiście dla dziennikarki „Wyborczej” jednym z dowodów na „ultrakatolickość” (co w ogóle znaczy to słowo?) „Gościa” jest nasze jasne stanowisko w sprawie aborcji. Klich przeciwstawia obecny kształt naszego pisma czasom, kiedy kierował nim ks. Stanisław Tkocz.
„W najważniejszych debatach publicznych, np. dotyczących aborcji albo religii w szkołach, »Gość« zawsze zajmował stanowisko wyważone, rozsądne, podkreślając, że Kościół nie ma monopolu na prawdę” – pisze dziennikarka, wspominając z nostalgią czasy księdza Tkocza. Wygodnie jest się podpierać kimś, kto nie może już zaprotestować. Takie przeciwstawienie poprzedniego i obecnego redaktora to jednak strzał samobójczy.
Wie o tym każdy, kto choć trochę śledzi historię „Gościa”. O tym, że aborcja jest morderstwem, pisał „Gość” za czasów księdza Tkocza, pisze teraz i – miejmy nadzieję – będzie pisał w przyszłości. Bo jakie może być inne, bardziej „wyważone” i „rozsądne” stanowisko w tej sprawie? Jeśli nazywanie rzeczy po imieniu ma być „ultrakatolickim mieczem”, niech i tak będzie. W końcu Chrystus też powiedział, że przyszedł przynieść miecz. „Gazeta Wyborcza” podkreśla na pierwszej stronie: „Nam nie jest wszystko jedno”. Nam też nie jest.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - komentarz Szymon Babuchowski