Berlin. Związek Wypędzonych (BdV), na skutek nacisków z polskiej strony, zrezygnował „na razie” z nominacji swej przewodniczącej Eriki Steinbach do Rady Fundacji „Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie”, której celem ma być upamiętnienie powojennych wysiedleń w formie „Widocznego znaku”, czyli centrum informacyjnego i muzeum w Berlinie.
Organem zarządzającym fundacją ma być 13-osobowa rada. Trzech jej członków wskazuje BdV, pozostałych instytucje państwowe, ale także Kościoły i Centralna Rada Żydów w Niemczech. Steinbach oświadczyła, że w chwili obecnej nie będzie się ubiegać o miejsce w radzie fundacji, ale jednocześnie zapowiedziała, że do sprawy wróci po jesiennych wyborach w RFN.
BdV nie wystawił innej kandydatury na jej miejsce, co oznacza, że nadal wierzy w możliwość nominacji swej szefowej. Steinbach na czele BdV stoi od 1998 r. Do tej pory nie mogła liczyć na przychylność niemieckich mediów. Jednak po ostatnich wydarzeniach otrzymała ich wsparcie jako rzekoma ofiara polskich nacisków.
Steinbach i jej sojusznicy problem wysiedleń izolują od kontekstu, w jakim występował, a przede wszystkim konsekwencji rozpętania przez Niemców II wojny światowej i zbrodni, jakich się wtedy dopuścili. Dla Polaków szczególnie irytujące jest to, że Steinbach publicznie fałszuje swoją biografię, przedstawiając się jako autochtonka z Prus Zachodnich.
W rzeczywistości urodziła się w Rumi pod Gdynią jako córka niemieckiego żandarma, który przybył tam jako żołnierz okupacyjnej armii i uciekł, gdy III Rzesza przegrywała wojnę. Steinbach głosowała przeciwko przyjęciu traktatu polsko-niemieckiego z listopada 1990 r., który rozstrzygał sprawy graniczne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski