Leżałem kiedyś w szpitalu z człowiekiem, który opowiadał, jak to stracił nogę, bo lekarze zbyt długo leczyli go antybiotykami, zamiast przeciąć jątrzący się wrzód.
Rozmowy z nim przypomniały mi się, gdy przeczytałem dwie informacje. W pierwszej donoszono o potępieniu przez baptystycznego pastora pewnej strategii amerykańskich kongregacji religijnych. Polega ona na dostarczaniu swoim „klientom” biblijnych prawd w formie „przyswajalnej atrakcyjnej i wygodnej” po to, „by dobrze wypaść na scenie i spodobać się publiczności”.
W drugiej przeczytałem, że Papież przychylił się do prośby ks. Gerharda Wagnera i cofnął jego nominację na biskupa pomocniczego diecezji Linz. Przeciwnicy zarzucali mu, że uważa homoseksualizm za możliwy do wyleczenia, że jego zdaniem „Harry Potter” może prowadzić młodych czytelników do wiary w demony i magię, a o klęskach żywiołowych mówi jako o karze Bożej za niemoralność. Czytając te doniesienia, zacząłem się zastanawiać nad kondycją duchową chrześcijan, bojących się konfrontować życie z wymogami Ewangelii.
Daleki jestem od tego, by wszędzie węszyć zło. Uważam jednak, że coś niedobrego się dzieje, gdy miłosierdzie i delikatność wobec zagubionego grzesznika myli się z pobłażliwością wobec poważnych grzechów. Trzeba przeciąć jątrzący wrzód zła, bo inaczej skończy się poważnymi komplikacjami.
Czytaj codzienne komentarze w portalu wiara.pl
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura, redaktor naczelny portalu wiara.pl