Energetyka. Gdy wrzawa medialna ucicha, znikają problemy – można by powiedzieć. W czasie trwającego wiele dni ukraińsko- rosyjskiego kryzysu gazowego nie było dnia, nie było gazety, nie było informacji TV, które nie zaczynałyby się od informacji z gazowego frontu. W końcu kryzys zażegnano, a gaz… nie, nie zaczął wcale do Polski płynąć.
Trzy tygodnie temu pisaliśmy w „Gościu”, że z kierunku wschodniego nie płynie do nas tyle gazu, ile powinno. Media o sytuacji informowały bardzo oszczędnie. To i problemu nie było. Problemy sprawiała firma RosUkrEnergo (RUE) z którą… PGNiG nie udało się skontaktować. RUE dostarczała nam 17 proc. używanego przez nas gazu. – Ostatni raz z firmą mieliśmy kontakt, gdy przysłała do nas pismo, w którym tłumaczyła, że z powodu kryzysu gazowego nie jest w stanie wywiązać się ze swoich zobowiązań – mówiła wtedy rzecznik PGNiG Joanna Zakrzewska. Do firmy nie udało się do-dzwonić, nie odpowiadała na listy.
Jak sytuacja wygląda teraz? – Mamy 93 proc. dostaw w stosunku do tego, co jest zakontraktowane – powiedziała „Gościowi” Joanna Zakrzewska. – A więc RosUkrEnergo już nam gaz przesyła? – pytam. – Nie, z RUE nie dostajemy nic, dogadaliśmy się bezpośrednio z rosyjskim Gazpromem, który zwiększył dostawy rurociągiem Jamał – powiedziała Joanna Zakrzewska.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek