Po raz pierwszy od wydalenia z Nikaragui głos zabrały Misjonarki Miłości. Stwierdziły, że represyjne wobec nich działania reżimu Daniela Ortegi były dla nich zaskoczeniem. „Wyjechałyśmy z ogromnym bólem. Cierpimy, dlatego że musiałyśmy zostawić naszych ubogich” – stwierdziły siostry, które znalazły schronienie w sąsiedniej Kostaryce.
Osiemnaście Misjonarek Miłości, które zostało zmuszonych do opuszczenia Nikaragui z pełnym oddaniem opiekowało się ludźmi najbiedniejszymi i najsłabszymi.
„Nigdy nie uprawiałyśmy żadnej działalności politycznej, skupiałyśmy się jedynie na niesieniu pomocy najbardziej potrzebującym” – stwierdziła będąca w grupie wydalonych siostra Agnesita. Misjonarka przypomniała, że prezydent, który doprowadził do ich wygnania, poznał osobiście Matkę Teresę z Kalkuty, która – z jego pomocą – przeszczepiła założone przez siebie zgromadzenie do Nikaragui w 1988 r.
Siostra Agnesita zauważyła, że sytuacja w tym latynoskim kraju jest coraz trudniejsza. Wyznała, że „Kościół jest prześladowany, brakuje wolności, ale tragiczna jest także sytuacja gospodarcza, a ludzie nie mają pracy”. Osiemnaście sióstr pozostanie na razie w Kostaryce, gdzie zostały bardzo ciepło przyjęte. Zaczną posługę m.in. wśród uchodźców z Nikaragui, którzy szukają szansy na godniejsze życie.
Niezależni nikaraguańscy dziennikarze donoszą, że żłobki, przedszkola, jadłodajnie, sierocińce i domy dla osób starszych prowadzone przez misjonarki w trzech miastach Nikaragui zostały już zarekwirowane przez władze, które usunęły z nich wszystkie symbole chrześcijańskie, starając się zatrzeć jakikolwiek ślad po Misjonarkach Miłości. Podkreślają, że reżim Ortegi wyrasta na najbardziej represyjną dyktaturę, dużo bardziej antychrześcijańską niż te w Wenezueli i na Kubie.
Beata Zajączkowska