W prowadzanie tolerancji przepisami prawnymi to kiepski pomysł. Prowadzi do szykanowania tych, których uzna się za nietolerancyjnych.
Ostatnią ilustracją tej smutnej prawdy są doniesienia z Wielkiej Brytanii. Należąca do Kościoła baptystów 45-letnia pielęgniarka środowiskowa Caroline Petrie została zawieszona w obowiązkach i grozi jej wyrzucenie z pracy za to, że zapytała jedną ze swoich podopiecznych, czy chce, by się za nią pomodlić. Pacjentka grzecznie odmówiła i na tym rozmowa się skończyła. A potem o propozycji swojej opiekunki powiadomiła jej pracodawcę. Ten uznał, iż naruszono pielęgniarski kodeks dobrego zachowania. Nie przeszkodziło mu nawet to, że pacjentka wcale pytaniem nie poczuła się urażona.
Okazuje się, że dziś pole walki o tolerancję jest wyjątkiem od tego, o co się rzekomo walczy. „Strażnicy tolerancji” nie przebierają w środkach, widząc wroga w każdym, kto ośmieli się mieć inne poglądy. Pozwalają sobie na szykanowanie chrześcijan z powodu wyznawanej przez nich wiary, uznając, że samo ich istnienie jest zagrożeniem dla myślących inaczej. A że tym samym wprowadzają paskudną cenzurę ludzkich poglądów? Cóż, zgodnie z zasadami każdej rewolucji, w walce o świetlaną przyszłość takie ofiary są nieuniknione.
W państwie prawa nie brak tolerancji powinien być karany, ale konkretne występki. Dopóki nic złego nie robię ani do niczego złego nie wzywam, powinienem mieć prawo mówić, co myślę. Coraz częstsze szykany z powodu wiary Chrystusa to ohydna, diabelska robota. Tak, diabelska. Wszak po owocach drzewo rozpoznać najłatwiej.
Czytaj codzienne komentarze w portalu Wiara.pl
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura, redaktor naczelny portalu wiara.pl