Włochy. 4 lutego na ulice Genui wyjadą autobusy oblepione bannerami z tekstem: „Zła wiadomość jest taka, że Bóg nie istnieje. Dobra, że go nie potrzebujesz”.
W tym mieście ateiści planują ciąg dalszy akcji reklamowej, której celem jest informowanie o nieistnieniu Boga. Wielu kierowców transportu miejskiego deklaruje, że nie poprowadzi tych autobusów. Ich sprzeciw popiera największy branżowy związek zawodowy.
Puszczam wodze wyobraźni.
Londyn: Zasapany Kowalski w ostatniej chwili wskoczył do autobusu. Patrzy, a tu na bocznej ścianie pojazdu reklama: „Prawdopodobnie nie ma Boga. Przestań się więc zamartwiać i zacznij cieszyć się życiem”.
Barcelona: Kowalski usiadł na autobusowym fotelu. Zerknął za szybę. Chciał pooglądać hiszpańskie pejzaże, ale jego wzrok przykuł napis: „Nie wierzysz w Boga? Nie jesteś sam”.
Genua: Kowalski z pewną nieśmiałością wchodzi do miejskiego autobusu. „Zła wiadomość jest taka, że Bóg nie istnieje. Dobra, że go nie potrzebujesz” – czyta.
Katowice: Kowalski (po kilku seansach u psychoterapeuty) boi się nawet spojrzeć na tabliczkę, która dynda mu przed nosem. Nieśmiało otwiera jedno oko i czyta: „Linia 30. Michałkowice – Fabud”. Uff! Rozgląda się, szukając innych haseł, ale znajduje tylko „GKS Katowice miszcze” i „Ruch Chorzów władcy Śląska”. Kowalski oddycha z ulgą.
Debata o najważniejsze pytanie świata przeniosła się z sal akademickich i katedr na pojazdy komunikacji publicznej. Autobus czerwony (a jakże!) pomknie pewnie jeszcze przez kilkanaście europejskich miast. A potem? Lewica już zaciera ręce: pozostały jeszcze: pociągi, metro, tramwaje, trolejbusy. Oj, będzie co robić!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz