Warszawa. Każdy będzie mógł zadeklarować sprzeciw wobec uporczywej terapii w przypadku braku szans na ocalenie życia. Pomysł „testamentu życia” to jeden z wyników pracy zespołu bioetycznego.
Sprawa wypłynęła nagle. W minioną niedzielę mówił o niej poseł Jarosław Gowin z PO, następnego dnia pisała o tym prasa. W gąszczu sprzecznych informacji i komentarzy trudno było się zorientować, o co naprawdę chodzi. „Testament życia” to marginalny fragment dużego raportu, jaki przygotował Zespół ds. Konwencji Bioetycznej. Pomysł zakłada, że każdy obywatel mógłby złożyć deklarację, że nie życzy sobie podtrzymywania na siłę jego życia na wypadek, gdyby nie było już medycznych możliwości na uratowanie. W mediach pojawiła się informacja, że miałoby to mieć formę „kartonika”, który każdy nosiłby przy sobie, na wypadek utraty przytomności i braku zdolności do wyrażenia woli przed lekarzem.
– To nieprawda, chodzi raczej o stworzenie elektronicznego rejestru takich dobrowolnych deklaracji, do którego mieliby dostęp lekarze – tłumaczy „Gościowi” Jarosław Gowin. – To musiałoby być co jakiś czas weryfikowane i obwarowane, najprawdopodobniej notarialnie – dodaje. Według posła PO, chodziłoby o sytuacje całkowicie wyjątkowe i skrajne. – Rezygnacja z uporczywej terapii dotyczy sytuacji, gdy nie da się już pacjentowi uratować życia, można tylko przedłużać agonię. W encyklice „Evangelium vitae” pisał na ten temat Jan Paweł II, zresztą on sam także w agonii wyraził wolę wobec lekarzy, żeby zaprzestali dalszych prób ratowania – mówi Gowin.
Tymczasem sprawa wzbudziła wiele wątpliwości. Powstaje pytanie, po co taka deklaracja, skoro i tak dzisiaj to lekarz decyduje o tym, czy jest jeszcze szansa na wyleczenie, czy też stan pacjenta jest nieodwracalny. – Zmieniałoby to sytuację o tyle, że byłoby to wskazówką dla lekarzy, jaka jest wyrażona wcześniej wola pacjenta – tłumaczy poseł Platformy. Powstaje jednak podejrzenie, że otworzyłoby to furtkę do nadinterpretacji faktycznego stanu chorego. Ks. prof. Wojciech Bołoz, bioetyk z UKSW, w rozmowie z KAI powiedział, że z moralnego punktu widzenia istotne jest rozróżnienie między rezygnacją z uporczywej terapii a pasywną eutanazją. „Powinniśmy zacząć od określenia warunków uporczywej terapii, a dopiero potem będziemy się zastanawiali, czy można wprowadzić testament życia, na jakich warunkach” – powiedział bioetyk w wywiadzie dla KAI.
Różnica między bierną eutanazją a zaprzestaniem uporczywej terapii polega na tym, że w pierwszym przypadku rezygnuje się z podtrzymywania życia, mimo że jeszcze jest szansa na uratowanie, a w drugim – rezygnuje się z przedłużania agonii w sytuacji braku nadziei na przeżycie. Jan Paweł II, we wspomnianej encyklice, pisze: „Rezygnacja ze środków nadzwyczajnych i przesadnych nie jest równoznaczna z samobójstwem lub eutanazją”. Krótko mówiąc, zaprzestanie uporczywej terapii – twierdzi ks. Bołoz – nie jest skróceniem życia chorego, ale nieprzedłużaniem jego umierania. I wyznaczenie tej granicy jest ważniejsze niż wtórna rzecz, jaką jest testament życia. Wątpliwości co do sensowności tworzenia takiego prawa ma też ks. prof. Andrzej Szostek, etyk z KUL. „Czy dotąd pacjent nie miał możliwości rezygnacji z uporczywego podtrzymywania życia?
Nie jestem pewien, czy sytuacja w Polsce domaga się aż takiej specjalnej interwencji prawnej” – powiedział w rozmowie z KAI. Z kolei publicysta i filozof Tomasz Terlikowski na swoim blogu twierdzi wręcz, że „może to rodzić obawy albo o pozbawienie wolności sumienia lekarza, albo o nadmierny tego ostatniego paternalizm w odniesieniu do pacjenta”. Powstaje też pytanie, czy zaprzestanie karmienia nie będzie potraktowane jak zaprzestanie uporczywej terapii. I jak potraktować śpiączkę, skoro są przypadki przebudzenia nawet po długim okresie? – Znalezienie pewnej formuły prawnej dla testamentu życia jest rzeczą bardzo skomplikowaną, więc ja nie mogę wykluczyć, że w ustawie bioetycznej w ostateczności znajdzie się tylko ogólne zalecenie, żeby w większym niż do tej pory stopniu w takich skrajnych sytuacjach uwzględnić wolę pacjenta – przyznaje Jarosław Gowin w rozmowie z „Gościem”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - oprac. Jacek Dziedzina