W systemie prawnym wielu kultur wygnanie uważane było za dotkliwą karę. Niewiele lżejszą od kary śmierci. Dlatego z taką niechęcią byli zesłańcy wspominają czasy swojej banicji. Bo zawsze wiązała się z nieznośną tęsknotą za rodzinnymi stronami
Wcale się więc nie dziwię, że metropolicie irackiego Kirkuku, abp. Luoisowi Sako, nie spodobał się pomysł Unii Europejskiej, deklarującej gotowość przyjęcia 10 tys. irackich chrześcijan. Bo naprawdę nie jest rozwiązaniem irackich problemów skazanie chrześcijan tego kraju na wygnanie. Mają takie samo prawo tam mieszkać jak wyznawcy innych religii.
Zwłaszcza że ich przodkowie wcale nie przybyli tam razem z kolonialnymi mocarstwami. Obecność chrześcijan – nestorian – na terytorium dzisiejszego Iraku sięga czasów, gdy jeszcze nikt nie słyszał o islamie. Przez całe stulecia szykanowani chrześcijanie trwali w Iraku. Także wtedy, gdy podczas pierwszej wojny światowej, oskarżani o sprzyjanie Brytyjczykom, padali ofiarą tureckich masakr, czy ginęli w zamieszkach z udziałem Kurdów, a później także Irakijczyków. Faktem jest, że większość z nich trwa dziś w Kościele zjednoczonym unią z Rzymem. Nie zmienia to prawdy, że w Iraku są u siebie.
Propozycja Unii Europejskiej to w gruncie rzeczy wyraz jej bezsilności wobec prześladowania chrześcijan na świecie. Mimo różnicy w podejściu do ludzkiego życia przypomina jednak politykę etnicznych czystek. Prawda, po latach ludzie zapomną. A kamienie wołać nie będą.
Czytaj codzienne komentarze w portalu Wiara.pl
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura, redaktor naczelny Wiara.pl