Z politowaniem patrzymy na dawne obyczaje, kiedy młodzi przed ślubem prawie się nie znali, o swoim wyglądzie dowiadywali się z obrazów, a o wadach i zaletach od swatów. Czasem powinniśmy na siebie spojrzeć dokładnie tak samo.
Chrześcijanie sporo mówią o Bogu, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że Go nie znają. Jest miłością? Sam Papież niedawno to określenie wyakcentował. Jest sprawiedliwym sędzią? Tak głosi jedna z prawd wiary. Może lepiej powiedzieć, że jest święty? Jak Boga byśmy nie nazywali, błędem jest przypisywanie Mu cech, które wynikają z naszego rozumienia miłości, sprawiedliwości czy świętości.
Prawdziwego obrazu Boga nie da homilia czy katecheza. Poznanie drugiej osoby rodzi się ze spotkania. Twarzą w twarz. Czyli na modlitwie. Dobrze się stało, że abp Stanisław Gądecki zwrócił uwagę na smutny fakt, że „wielu katolików lepiej zna objawienia fatimskie aniżeli Pismo Święte”.
Bez modlitewnego czytania Biblii nie sposób naprawdę Go poznać. Lektura Świętej Księgi bywa trudna, a miejscami nawet gorsząca. Warto jednak podjąć takie ryzyko. Inaczej obraz prawdziwego Boga zostaje zastąpiony gorszymi czy lepszymi kopiami, a religijność staje się tylko światopoglądem.
Czytaj codzienne komentarze w portalu Wiara.pl
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura, zastępca red. nacz. wiara.pl