Unia Europejska zagroziła zerwaniem rozmów z Rosją, jeśli nie wycofa swych wojsk z Gruzji. Niewiele jednak wskazuje, aby Rosja przejmowała się tymi groźbami.
Rezultaty specjalnego spotkania w Brukseli w sprawie Rosji nie są imponujące. Unia nie wprowadzi sankcji wobec Moskwy, ale zagroziła jej konsekwencjami w przyszłości. Kierujący pracami Unii prezydent Francji Nicolas Sarkozy zapowiedział, że sprawdzianem dobrych intencji Moskwy będzie wypełnienie przez nią postanowień sześciopunktowego planu pokojowego. Ma w tej sprawie wkrótce rozmawiać z przywódcami Rosji i Gruzji.
Wyjdą, nie wyjdą?
Najważniejsze punkty unijnego planu to m.in. żądanie wycofania wszystkich wojsk rosyjskich z terytorium Gruzji. Nikt oczywiście w Brukseli nie rozważał uznania suwerenności obu zbuntowanych państewek. Rosji zresztą także na tym nie zależy. Ale jednocześnie w czasie szczytu milcząco przyjęto do wiadomości, że w Południowej Osetii i Abchazji wojska rosyjskie mogą stacjonować. Oznacza to faktyczną zgodę na podział Gruzji, co było zasadniczym celem Kremla, gdy zaczynał wojenne operacje na Południowym Kaukazie. Prawdę mówiąc, Unia miała niewielkie szanse, aby zmienić ten stan rzeczy. Sądzę, że Moskwa jeszcze długo będzie się targowała, zanim wycofa swe wojska z kilku strategicznych punktów jak miasto Gori czy port w Poti. Ważne, że Unia zadeklarowała gotowość zwiększenia swej obecności na Kaukazie, zarówno w ramach międzynarodowej misji obserwacyjnej OBWE w Południowej Osetii, jak i Europejskiej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony. Jednak zabrakło już odwagi, aby przynajmniej zasugerować Rosji zastąpienie jej oddziałów w strefie buforowej przez siły międzynarodowe.
Partnerstwo dla Wschodu
Większe szanse ma teraz wspierane od dawna przez Polskę tzw. partnerstwo wschodnie, czyli systemowa obecność Unii na obszarach republik postradzieckich, a zwłaszcza w Gruzji, Mołdawii oraz na Ukrainie. Do grudnia mają być przedstawione konkretne rozwiązania w tej sprawie. Jeśli do tego dojdzie, będzie to trwałe osiągnięcie tego szczytu; podobnie jak konkretna pomoc gospodarcza, jaką obiecano Gruzji. Ważne będą m.in. ułatwienia wizowe dla Gruzinów. W chwili obecnej bowiem mieszkańcy zbuntowanych republik, jako obywatele Federacji Rosyjskiej, mogą korzystać ze znacznie większych udogodnień wizowych z kontaktach z Unią aniżeli Gruzini.
Czekając na Obamę
Znając układ sił i interesów Unii i Rosji, na więcej nie należało liczyć. Nawet najwięksi sojusznicy Putina i Miedwiediewa byli zgodni, że Kreml, uznając suwerenność Południowej Osetii i Abchazji, posunął się za daleko. Najważniejsze decyzje odłożono do listopada br., kiedy w Nicei ma obradować specjalny szczyt NATO–Rosja. Sądzić jednak wypada, że czynnikiem naprawdę rozstrzygającym o dalszym biegu wydarzeń będzie dopiero wynik prezydenckich wyborów w USA. Rosja nie kryje, że czeka na zwycięstwo Baracka Obamy. Liczy, że mało doświadczony w sprawach polityki międzynarodowej nowy przywódca Stanów Zjednoczonych będzie dla niej bardziej spolegliwym partnerem aniżeli jego republikański rywal. To wówczas naprawdę rozstrzygnie się także, jak dalece Unia będzie zdeterminowana, aby stosować wobec Rosji standardy obowiązujące każde inne cywilizowane państwo.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - oprac. ag