Bogusław Sonik, europoseł (PO) * Gen. Stanisław Koziej, b. wiceszef Misji OBWE w Gruzji * Paweł Kowal, b. wiceminister spraw zagranicznych (PiS)
Paweł Kowal, b. wiceminister spraw zagranicznych (PiS):
– Ta wojna pokazuje sprawność Rosji, której udało się przekonać niektórych, że to Gruzja jest agresorem. Rosja stosuje taktykę dzielenia włosa na czworo – chociaż wszyscy widzą, że trwa najazd na Gruzję, czołowe rosyjskie gazety piszą, że Gruzja wkroczyła do Osetii Południowej. Polska, obok krajów bałtyckich, okazała się najbardziej aktywnym graczem w celu obudzenia społeczności międzynarodowej. Dzisiaj trzeba wobec Rosji postawić sprawę jasno: kraj, który potrafi wysłać samoloty bojowe na terytorium swojego sąsiada, nie jest poważnym partnerem. Rozejm z 1992 r. był naruszany przez Rosjan wielokrotnie, na przykład przez naloty rosyjskich samolotów. Ale Zachód milczał, bo szykował się właśnie szczyt UE–Rosja. Nie rozumiem krytyki pod adresem prezydenta Kaczyńskiego, który rzekomo posunął się za daleko w swojej ocenie sytuacji. Nie można zachęcać prezydenta, żeby nie nazywał po imieniu tego, co wszyscy widzą na ekranach telewizorów.
Bogusław Sonik, europoseł (PO):
– Rosja od dawna podejmowała na terenie Osetii Południowej działania nieodwracalne. Przede wszystkim wydawała paszporty rosyjskie dla mieszkańców Osetii i wysyłała kolejne kontyngenty wojskowe, oficjalnie w ramach misji pokojowej, nie mówiąc już o różnych działaniach zaczepnych. Można stawiać sobie pytanie, na ile prezydent Gruzji miał to akceptować. Może powinien był doprowadzić do sprowadzenia sił pokojowych? Ale trzeba też w końcu postawić gdzieś tamę rosyjskim aspiracjom odgrywania imperialnej roli za wszelką cenę. Pamiętajmy, że podobne działania Rosja podejmowała na terenie krajów bałtyckich – tam też mobilizowano lokalną ludność rosyjską przeciwko władzom usuwającym radzieckie pomniki. To są te same metody. Myślę, że mamy teraz do czynienia z próbą sił między Rosją a Zachodem. To dla Zachodu sprawdzian, na ile jest w stanie utemperować zapędy Rosji. To także wyraźna przestroga dla samej UE, żeby wreszcie zmienić politykę zamykania oczu. Mówiono cały czas, że Rosja jest czynnikiem stabilizującym w rejonie Kaukazu. Albo ten mit w Unii w końcu upadnie i zmieni się nasz język wobec Rosji, albo rosyjska wasalizacja będzie postępowała.
Gen. Stanisław Koziej, b. wiceszef Misji OBWE w Gruzji:
– Gruzja i jej prezydent, Micheil Saakaszwili, zostali sprowokowani do podjęcia ryzykownej operacji przez dobrze zaplanowaną operację rosyjską. Rosjanie od kilku tygodni prowadzili już przygotowania do uderzenia i sterowali napięciami w Osetii Płd., zaczynając od nieudanego zamachu na Sanakojewa, szefa alternatywnego (progruzińskiego – J.Dz.) rządu osetyjskiego. Wojska gruzińskie wkroczyły zbyt pochopnie do Osetii. Saakaszwili, po szczycie NATO, dostał sygnał, że Gruzja nie zostanie przyjęta do Paktu, dopóki nie ureguluje konfliktów kaukaskich. W takim stanie jak obecnie – mówi NATO – Gruzja nie da rady nawet zacząć przygotowań do członkostwa. Prezydent stał więc przed dylematem: czy zrezygnować z Osetii i Abchazji, pozbyć się miejsc konfliktowych i wstąpić szybciej do NATO? Ale to byłoby samobójcze dla jego polityki wewnętrznej, do władzy mogłyby dojść jakieś siły antynatowskie. Wybrał próbę, żeby drogą militarną odzyskać przynajmniej część Osetii Płd. Teraz NATO może mieć kaca strategiczno-politycznego. Gdyby Gruzja dostała jednak kartę przygotowania do członkostwa w Pakcie Północnoatlantyckim, to być może Saakaszwili nie zdecydowałby się na wojnę. Teraz i NATO, i UE powinny zrobić wszystko, żeby umieścić tam wielonarodowe siły pokojowe.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie