Chrystus Jezus jest obrazem Boga niewidzialnego. Bóg sam w sobie jest niepojęty i niezgłębiony.
Próby zbliżenia się do Niego, choć tak pożądane, mogą być groźne i zuchwałe. Świętość, czyli inność i niedostępność Boga, wyraża się w tym, że tylko wybrani, jak Mojżesz i Eliasz, mogą oglądać Boga, i to jedynie połowicznie. Nikt nie może zobaczyć Boga twarzą w twarz i pozostać przy życiu. Bo oblicze Boga oznacza sprawiedliwość, a kto zdołałby wytrwać w obliczu Boskiego sądu? Wobec Bożej sprawiedliwości i świętości grzesznik zostałby unicestwiony. W dodatku Imienia Boga Jahwe, wyrażającego Jego Świętą Osobę, nikomu nie wolno było wypowiedzieć pod sankcją klątwy.„Prawdziwie Tyś Bogiem ukrytym, Boże Izraela, Zbawco” – powie prorok Izajasz. Lecz Bóg postanowił zaspokoić ukryte w sercu człowieka pragnienie poznania Go. Dlatego też wystąpił z całkowicie bezinteresowną inicjatywą, aby dotrzeć do nas i nas zbawić. Bóg jest miłością. Jezus stanowi doskonały obraz swojego Boskiego Ojca. „Jak niesłychanie daleko poszedł Bóg, Stwórca i Pan wszystkiego, w objawieniu siebie człowiekowi” – pisał św. Jan Paweł II. „Przekroczył wszelkie granice nieskończonego »dystansu« Stwórcy od stworzenia”.
Dziś krzywdzi nas wszystkich „pokusa odejścia od Ojca” i wiążący się z tym idol własnej niezależności. Żyjemy w klimacie wrogości i kontestacji. „Skoro Boga nie ma, a dusza to reakcja nerwowa, kto mnie powstrzyma, by ojcu dać w pysk?” – pytały ruskie biesy, rewolucjoniści 1905 roku. Freudowska krytyka religii znajdowała punkt ciężkości w „kompleksie Edypa”. We współczesnej wyobraźni zbiorowej obraz Boga przypomina ojca wygnanego z domu albo pana pozbawionego wszelkiej władzy. Wewnętrzny nieład w człowieku, zerwanie harmonii między mężczyzną i kobietą, pomiędzy bratem i bratem – oto przejawy choroby sierocej po utraconym Bogu. Narażamy się coraz bardziej na życie w kulturze i w społeczeństwie bez ojca i bez poczucia zmysłu ojcostwa; w społeczeństwie, w którym wiele osób będzie na sobie znosiło bardzo dolegliwe konsekwencje osamotnienia, kłopotów z własną tożsamością, lęku przed trwałym związkiem i odpowiedzialnością za drugą osobę.
Nie ma wątpliwości: trzeba odzyskać ojcostwo poprzez odzyskanie utraconego i zapomnianego Ojca. Potrzebujemy, by zbliżył się do nas Ten, który jest Jego żywym Obrazem. Jezus wprowadza swych uczniów we własny synowski sposób życia, a zwłaszcza w swe wyjątkowe odniesienie do Boga. W ten sposób w oczach chrześcijan nabiera ponownych kształtów niezwykły i zdumiewający obraz tego, kim jest w istocie Bóg Jezusa z Nazaretu. Ów proces odzyskania Bożego ojcostwa w nas wymaga Kościoła. Toteż Kościoła nie wolno bezmyślnie niszczyć: ani krytyką, ani psuciem.
Kościół jest zdrowy o tyle, o ile całą uwagę kieruje na Chrystusa. Kościół to Jezus! •
ks. Robert Skrzypczak