To stadko dzików buszowało na Pętli Brynowskiej, czyli zaledwie około 4 km od katowickiego rynku Katowice.
W Katowicach mieszka około 200 dzików. – To olbrzymi problem – mówi Jacek Wąsiński z Leśnego Pogotowia w Mikołowie, dodając, że dotyczy on m.in. mieszkańców Brynowa, Ligoty i Załęskiej Hałdy. – Niedawno widziałem dziki na parkingu, niedaleko gimnazjum na ul. Zielonogórskiej – mówi Jacek Bekman, zastępca szefa działu graficznego „Gościa Niedzielnego”.
Zwierzęta podchodzą coraz bliżej ludzi, dlatego że to człowiek wchodzi coraz głębiej na ich dotychczasowe tereny. Poza tym dziki są inteligentne i potrafią korzystać z okazji do łatwego zdobycia pożywienia, które ludzie wyrzucają na wysypiskach albo wysypują im celowo. – To niepotrzebne, bo dziki same potrafią sobie świetnie poradzić – mówi Jacek Wąsiński.
Pomocy potrzebują więc raczej właściciele posesji odwiedzanych przez dziki. Władze Katowic postanowiły wyasygnować 100 tys. zł na utrzymanie zwierząt wewnątrz lasów. Służą temu urządzane w lasach zaporowe poletka kukurydzy, które mają być dla dzików alternatywą wobec pokusy szukania łatwego pożywienia w pobliżu ludzkich osiedli. A jeśli już zwierzę wejdzie w szkodę, Straż Miejska wyśle ekipę z weterynarzem, która otoczy dzika specjalnymi siatkami, a potem obezwładni go strzałem z broni pneumatycznej, naładowanej usypiającą strzałką.
Chrapiące zwierzę można będzie potem wywieźć w głąb lasu. Mikołowskie Leśne Pogotowie zaopiekuje się również dzikami potrąconymi przez samochody. – Zwierzęta będą też kolczykowane – mówi Jacek Wasiński, tłumacząc, że ma to zapobiec „recydywie”. Dzik, który będzie uporczywie wracał w pobliże ludzkich siedzib, może zostać odstrzelony, choć taka możliwość traktowana jest jako ostateczność.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - oprac. jd