Euro 2008. Całe szczęście, że istnieje sędzia Howard Webb. Dzięki niemu nasi piłkarze w jednej chwili z „patałachów, którzy nie umieją grać”, zamienili się w „skrzywdzonych bohaterów”.
Polacy odpadli z rozgrywanych w Austrii i Szwajcarii piłkarskich Mistrzostw Europy. Czy zawiedli? Nie. Po prostu zagrali na miarę możliwości. Podobnie jak w finałach Mistrzostw Świata w 2002 i w 2006 roku, nasi zawodnicy nie zdołali wyjść z grupy. Nie pomogło im nawet szczęście w losowaniu. Mimo że trafili do słabej grupy, okazali się wyraź-nie słabsi od Niemców i Chorwatów i zaledwie zremisowali z Austriakami. Wypadli więc jeszcze gorzej niż na dwóch poprzednich wielkich imprezach, na których potrafili wygrać przynajmniej jedno spotkanie.
Polska drużyna jest europejskim średniakiem. Na tyle mocnym, by od czasu do czasu awansować do fina-łów i zbyt słabym, by coś wielkiego w nich zwojować. Nasza obrona gra nierówno, druga linia jest za mało kreatywna, słabo radzimy sobie w ataku pozycyjnym. Zbyt wielu polskich piłkarzy ustępuje najlepszym w wyszkoleniu technicznym. Kibice na co dzień niby zdają sobie z tego sprawę, ale przed wielką imprezą wydają się zapominać o tych słabościach. Aspiracje są zbyt duże i potem boleśnie odczuwamy niepowodzenie, krytykując bardzo ostro trenera i piłkarzy. Tym razem ton krytyki jest jednak znacznie łagodniejszy. Złość kibiców skupiła się bowiem na arbitrze meczu Polska–Austria. Anglik Howard Webb niesprawiedliwie podyktował bowiem w ostatniej minucie karnego dla rywali naszego zespołu. Klęska smakuje znacznie słodziej, gdy jest niesprawiedliwa…
Nikt nie chce jednak przy okazji pamiętać, że ten sam sędzia w I połowie uznał bramkę dla Polski zdobytą z ewidentnego spalonego. Bez ingerencji Howarda Webba byłoby więc 0:0 i nie mielibyśmy na kogo zwalić niepowodzenia. Bo remis ze słabą Austrią to niepowodzenie, zwłaszcza że rywale grali co najmniej równie dobrze i mieli więcej sytuacji podbramkowych od naszej drużyny. W meczu ostatniej szansy z Chorwacją nasi grali znacznie gorzej niż rywale, mimo że piłkarze z Bałkanów, mając zapewniony awans, wystawili rezerwowy skład.
Tak więc miało być pięknie, a wyszło tak jak zwykle. Może za dwa lata w kolejnych Mistrzostwach Świata będzie lepiej?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa