USA. Narasta konflikt pomiędzy zwolennikami dwóch demokratycznych kandydatów na prezydenta USA. Zwolennicy Baracka Obamy ostrzelali kilka dni temu z broni palnej wiec wyborczy Hillary Clinton. Wszystko miało miejsce w wirtualnym świecie Second Life.
Internet prawie od samego początku swojego istnienia stwarzał możliwość udawania kogoś innego, niż się jest w rzeczywistości. Ukoronowaniem tych zachowań są gry, które coraz częściej nazywa się światami wirtualnymi. To całe państwa czy miasta istniejące tylko w Internecie. Ich obywatelem może być każdy, kto się w takim nierzeczywistym świecie zaloguje. Może od podstaw stworzyć siebie jako… no właśnie, jako kogokolwiek. Starszy pan z wąsami może być w wirtualnym świecie atrakcyjną brunetką. A babcia o włosach białych jak śnieg młokosem jeżdżącym na deskorolce. W skrócie mówiąc, w świecie wirtualnym można być tym, kim chce się być. Tym, kim zawsze chciało się być. W tej chwili najbardziej popularnym projektem jest gra Second Life. Grają w nią miliony ludzi na całym świecie.
W świecie wirtualnym toczy się całkiem rzeczywiste życie. Są sklepy (w których, aby coś kupić, trzeba wydać rzeczywiste pieniądze), są banki, w których można wymieniać pieniądze. Swoje siedziby mają tam kościoły, uniwersytety i największe firmy. Naiwnością byłoby sądzić, że w takim świecie nie będzie polityki. Jest. Na jednym z wieców wyborczych zwolennicy demokratycznej kandydatki na prezydenta USA Hillary Clinton zostali ostrzelani przez grupę osób z obozu Baracka Obamy. Jak to w wirtualnym świecie, nikt naprawdę nie zginął, ale polała się wirtualna krew. Z całego zajścia można się oczywiście śmiać i mówić, że to tylko głupia zabawa, ale… Świat wirtualny, postaci tam występujące nie są generowane przez komputer. Stoją za nimi żywi ludzie, którzy w Internecie zachowują się tak, jak chcieliby zachowywać się w rzeczywistości. Skoro do przeciwników politycznych mierzy się i strzela (!) z wirtualnej broni palnej, tylko czekać, aż sięgnie się po broń prawdziwą. Przesada ? Mam nadzieję. Niestety, doświadczenia z całkiem niedalekiej przeszłości nie pozwalają być optymistą. Wiele razy zdarzało się, że osoby, które wcielały się w brutalnych zabójców w świeci gier komputerowych, popełniały identyczne zbrodnie w tzw. realu. Tak było kilka miesięcy temu w Finlandii, gdy uczeń zabił kilkoro rówieśników, tak było wielokrotnie w USA.
Są tacy, którzy twierdzą, że świat wirtualnych rzeczywistości staje się coraz ciekawszy, bo coraz bardziej przypomina ten, który znamy zza okna. Że staje się coraz wierniej odbijającym naszą rzeczywistość lustrem. Ja myślę, że jest odwrotnie. Czy w USA ktoś strzela do zwolenników innego kandydata z tej samej partii? Całe szczęście nie. Świat Second Life staje się lustrem krzywym i coraz bardziej przerażającym. Nie pokazuje tego, co jest wokół nas, tylko to, co jest w ludziach. Pokazuje, jak wyglądałby świat bez norm prawnych i moralnych, które w świecie wirtualnym albo w ogóle nie obowiązują, albo ich nieprzestrzeganie niczym nie grozi. Jest czymś, co nazwałbym zapowiedzią tego, co w rzeczywistości może się stać. Dlatego powinien być bacznie obserwowany, a wnioski, jakie z tych obserwacji płyną, powinny być dogłębnie analizowane. Dla dobra nas wszystkich.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
oprac. Tomasz Rożek