O sytuacji w służbie zdrowia po „białym szczycie” zapytaliśmy Krzysztofa Bukiela z OZZL
Jacek Dziedzina: Biały szczyt rozczarował?
Krzysztof Bukiel: – Niektórzy mówią o sukcesie.
Na przykład kto?
– Premier, ministrowie…
A Pan?
– Powiem szczerze, nie potrafię tego ocenić…
Przecież było wiele deklaracji po szczycie.
– Biały szczyt nie miał znaczenia. To takie spotkanie, na którym prezentowano stanowiska, ale bez żadnego przełomu. Na podstawie różnych okoliczności podejrzewam, że był to spektakl, żeby pani minister zdrowia mogła po nim wyjść i ogłosić: jest przyzwolenie na reformę służby zdrowia. A tak naprawdę rząd nie ruszył się ani o centymetr. Jedyna zmiana polega na tym, że przed szczytem premier mówił, że nie będzie podniesienia składki zdrowotnej, a po szczycie zmienił zdanie.
Pan zawsze mówił, że walczy o współpłacenie, a to nie to samo co składka.
– Współpłacenie to wyciąganie przez samego pacjenta pieniędzy prosto z kieszeni, a składka zdrowotna to kolejny podatek.
Ale dzięki wyższej składce lekarze chyba dostaną wyższe wypłaty?
– Jest szansa, że to pomoże.
To może nie chodziło Wam wcale o reformę? Wygląda na to, że Wasze hasła były tylko zasłoną dla prawdziwych roszczeń: chcemy zarabiać więcej i już.
– Chodziło nam i nadal chodzi o reformę. Ale jako związek zawodowy mamy tylko jedną możliwość: przyłożyć rządzącym nóż do gardła, jeśli uważamy, że zarabiamy za mało i od zarobków wychodzić. A jednocześnie dodajemy, że nasze roszczenia najlepiej spełnić przez reformę.
A rządzący podnoszą składkę, nie przeprowadzają reformy… i siedzicie cicho.
– Bo jak nam dadzą więcej pieniędzy, to tracimy legitymację prawną do prowadzenia strajku. Jeśli ktoś dostał obietnicę, że od 2010 roku będzie otrzymywał 3 średnie krajowe, to nie będzie strajkować. Pozostaje nam wtedy propagowanie naszych idei reform.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina