Mam na imię Ismet. Właściwie to Marine... niedawno przyjąłem chrzest. Wcześniej byłem muzułmaninem. Formalnie, bo w sercu czułem się chrześcijaninem, podobnie jak cała rodzina. Podobnie jak tysiące mieszkańców Kosowa.
U nas się mówi: „Na chwałę Chrystusa Pana” – Marine Sopi wznosi kieliszek z rakiją, zaznaczając, że toast ma charakter jak najbardziej religijny. Z całą rodziną i z innymi klanami 26 grudnia ubiegłego roku przyjął chrzest w Kościele katolickim. W sumie 38 osób. Masowe nawrócenia? Nie do końca. Większość z konwertytów od pokoleń przechowywała w tajemnicy tradycję katolicką w domach (chociaż bez chrztu), na zewnątrz pozostając muzułmanami. Niekoniecznie praktykującymi – tutaj mało kto uczęszczał do meczetu. Marine przyznaje, że nigdy w nim nie był. Rakija w ustach to też nie nowość – większość „przykładnych muzułmanów” z Kosowa, pijących swobodnie alkohol, przyprawia o zawał serca ortodoksyjnych wyznawców Allaha. Teraz kryptokatolicy ujawniają się w różnych zakątkach Kosowa. Mówią, że wracają do źródeł, bo islam narzucono im kiedyś siłą.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
(obraz) |
Jacek Dziedzina