Przemek Pasek pierwszą barkę wydobył z dna rzeki własnymi rękami. I tak się zaczęła "Ja Wisła".
Ratowanie rzeki zaczęło się dosyć zwyczajnie. Był rok 2003. Przemek Pasek z narzeczoną spacerowali nad Wisłą. Poziom wody był niski i tuż pod powierzchnią, w Kanałku Czerniakowskim, zobaczyli kilkunastometrowe coś. To była barka. Pomyśleli (dość wariacko): wyciągnijmy, wstawmy silnik mercedesa, popłyńmy do Amsterdamu. Długie 38 dni walki z wodą i tonami mułu. Zalepianie dziur, aż w końcu barka wypłynęła na powierzchnię. I szybko okazało się, że z tego Amsterdamu to jednak nici. Ale okazało się też, że barka, Wisła i Warszawa mają wiele wspólnego. Choć niewielu o tym pamięta.
Działania od czapy
Barkę nazwali „Herbatnik” – bo mała i sympatyczna wielce. Takie ciasteczko. W latach 40. pracowała jako pomocnicza barka wodociągów warszawskich. A w latach 80. dosługiwała swoich lat jako pomost Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego. Z jej pokładu wioślarze schodzili na rzekę. Potem zatonęła. - I tak miała szczęście. Większość starych barek rzecznych złomiarze pocięli i sprzedali – mówi Przemek, oglądając swoje „dziecko”, otulone lodową kołderką. Najpierw znajomi Paska przychodzili, oglądali, dobrze się bawili. I raz ktoś chciał koniecznie performance przy barce zrobić, innym razem – koncert. Dwadzieścia osób, sto, kilkaset. Warszawianie, spragnieni nadwiślańskiego życia, które nie wiedzieć czemu dawno temu przestało przy rzece tętnić, przekazywali sobie barkowe wiadomości z ust do ust. Barka jako scena, stara łódź i balast od statku, znalezione również w kanałkowym mule, jako siedziska. A potem pod mostem Łazienkowskim powstało „Kino Most”. W majowe i czerwcowe piątki rozstawia się wielki ekran i wyświetla filmy wszelkiej maści. I bardzo różni ludzie do kina przychodzą. I nie dlatego, że za darmo. Po prostu dobrze, że coś się w Warszawie ruszyło, powstało z potrzeby, ze zrozumienia miasta. I fajnie, że te, jak mówi Pasek, „od czapy działania artystyczne” ducha stolicy zaczęły powoli przywracać. Tak na pohybel wszystkim, co go dawno temu chcieli utopić w Wiśle. Barkowe towarzystwo sprzątnęło okołobarkowe tereny. Góry śmieci były pod mostem i w okolicach kanałku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
(obraz) |
Agata Puścikowska