Przemytnicy ikon przyjaciółmi muzeów? Jak najbardziej. Pod warunkiem, że dadzą się złapać służbie celnej. Z odebranych przemytnikom ikon Muzeum Śląskie urządziło niezwykłą wystawę. Nie tylko do oglądania.
Czy św. Jan Chrzciciel płacze żywicą? Skąd się wzięła trzecia ręka Maryi na jednej z ikon? Nie tylko takie ciekawostki czekają na zwiedzających. Wystawa składa się z blisko 150 ikon. Zbiór tworzą rosyjskie ikony, głównie z XIX i początku XX wieku (nieliczne pochodzą z XVIII w.). Eksponaty są już własnością Muzeum Śląskiego w Katowicach. – To właściwie dzięki przemytnikom – przyznaje z uśmiechem Henryka Olszewska-Jarema, jeden z kuratorów wystawy. Rzeczywiście, ikony pochodzą z tzw. przepadku mienia na rzecz Skarbu Państwa. Decyzją wojewódzkiego konserwatora zabytków, znalezione u przemytników ikony (po decyzji sądu) trafiają do Muzeum Śląskiego. Podobnie jest w wielu innych województwach i regionalnych muzeach w Polsce.
Wpadka na granicy
– W ubiegłym roku nasi celnicy odebrali 303 przedmioty o wartości zabytkowej, w tym 8 ikon – mówi Elżbieta Gowin, rzecznik Izby Celnej w Katowicach. Jeśli próbujemy przewieźć przez granicę nawet rodzinne zdjęcie, liczące więcej niż 55 lat, musimy mieć pozwolenie od wojewódzkiego konserwatora zabytków. Inaczej rodzinna pamiątka zostanie nam zabrana, a my sami możemy mieć kłopoty (od 3 miesięcy do 5 lat więzienia). W minionym roku na przykład złapano dwóch mieszkańców Siedlec, wyjeżdżających do Włoch. Najpierw w Cieszynie znaleziono u nich ikony, podejrzewano próbę przemytu. – Celnicy puścili ich wolno, ale w Zwardoniu złapano ich ponownie – mówi rzecznik Gowin. A w grudniu ubiegłego roku na lotnisku w Pyrzowicach złapano na przemycie obywatelkę Norwegii. W ten sposób na Śląsku (chociaż region nie słynie z pracowni ikon) dzięki celnikom można podziwiać niesamowite owoce religijnego myślenia wschodnich chrześcijan.
Cisza pisana
Ikon nie da się „po prostu” oglądać. Tak jak nie da się „po prostu” czytać Biblii. „Niechaj przeto nikt nie staje przed ikoną, jeśli zamierza co innego, niż znaleźć się po drugiej stronie tego świata lub jeśli trwoży go nazbyt skupiona cisza”, pisał Andrzej Turczyński. Prostota i nagromadzony ładunek przeżyć duchowych autora ikony muszą dotykać. Nie ma szans na obojętność. Nie jest to jednolita wystawa, bo ikony docierały do muzeum przypadkowo: w zależności od wyników łapanki na przemytników. Cały zbiór łączy okres i miejsce powstania: XIX i początek XX wieku w Rosji. Są to tzw. ikony późne, co nie znaczy: gorsze. – To był czas największego zainteresowania ikonami – mówi Henryka Olszewska-Jarema. – To czas odrodzenia kulturowego w Rosji, reform cara Aleksandra I, odrodzenia duchowego ikon – dodaje kurator wystawy. Zainteresowanie ikonami było wtedy tak duże, że obejmowało całe rodziny. Malowali już nie tylko mnisi, ale też świeccy, tworzący tzw. ośrodki prowincjonalne. Wiele ikon służyło do celów prywatnej pobożności. Szczególnie interesujące są ikony podróżnicze w formie zamykanego tryptyku. Wierni otwierali ikonę i spędzali podróż na kontemplacji świętych tajemnic.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina