Ich matki szykowały w domach kolację wigilijną, gdy oni konali na wzgórzach koło Tarnowa. Jak węgierski żołnierz András Schwarc. Zginął tu 24 grudnia 1914 roku. Leży na przepięknym cmentarzu wśród 137 Węgrów i 97 Rosjan, którzy się nawzajem pozabijali.
Łacińskie krzyże na grobach stoją tu ramię w ramię z podwójnymi krzyżami prawosławnych. To szczyt wzgórza. Znad zasnutego mgłami uroczego miasteczka Tuchów wiatr przynosi dźwięk dzwonów. Nad grobem Andrása, a także rosyjskiego artylerzysty Aleksieja Chomienko i kilkuset ich kolegów ramiona rozpościerają dęby i brzozy. Ktoś zapalił tym poległym chłopcom znicz. Polska jest usiana tak pięknymi cmentarzami z I wojny światowej. Austriacy zdążyli ich wybudować w zachodniej Galicji 360 nim skończyła się Wielka Wojna. Przypominają o strasznych wydarzeniach, o których prawie nikt dzisiaj nie pamięta.
Żołnierze wołają mamę
Tylko w nielicznych polskich rodzinach dziadkowie przechowują jakieś opowieści na ten temat. Nieżyjąca już babcia Jarka Dudały, sekretarza naszej redakcji, opowiadała mu kiedyś o swoim bracie. Został wcielony do armii austro-węgierskiej, gdy miał zaledwie 16 lub 17 lat. Pojechał na południe, na front bałkański. I tam zginął w jednej z pierwszych potyczek, przebity bagnetem. Właściwie był jeszcze dzieckiem. Takie same dzieci z Chorwacji, Węgier, Austrii czy Bawarii przyjeżdżały też na front do naszej Galicji. I umierały w okopach nad Dunajcem, wołając mamę.
Choć w ich śmierci nie było nic romantycznego, na cmentarzach, gdzie leżą, wyczuwa się coś wzniosłego. Może dlatego, że austriaccy budowniczowie okazali niezwykły szacunek nie tylko swoim? Także wrogom, Rosjanom, wznieśli piękne pomniki. Ułożyli ich ciała często pomiędzy własnymi poległymi. To była ostatnia taka wojna, w której przeciwników było stać na podobne rycerskie gesty.
Polacy walczą z Polakami
Andrzej Piecuch, przewodnik z Gorlic, zaprowadził dziennikarza i fotoreportera „Gościa” na cmentarz w Łużnej-Pustkach w Beskidzie Niskim. Groby zajmują tam cały stok wzgórza, od podstawy po szczyt. – Tu leżą Polacy, Węgrzy i Rosjanie – wyjaśnia. – Tylu Polaków tu zginęło, bo to wzgórze zdobywała 12. Krakowska Dywizja Piechoty. Z lewej strony atakował 56. Pułk Piechoty Ziemi Wadowickiej. W jego służbach pomocniczych służył wtedy ojciec Jana Pawła II, który później nieraz musiał opowiadać synowi o tej wielkiej bitwie pod Gorlicami – zamyśla się przewodnik.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak