Na szlakach św. Jakuba wiodących do Santiago de Compostela coraz tłoczniej. Coraz więcej osób przez miesiąc, z plecakiem i kijem w ręku, podąża śladami muszli i żółtej strzałki. Dla jednych jest to przygoda, innych prowadzi pragnienie zyskania odpustu. Jeszcze inni chcą sprawdzić, jak rodził się „Pielgrzym” Paula Coelho.
Trzeba przejść sto ostatnich kilometrów, by uzyskać compostelkę. Rowerzyści muszą pokonać dwukrotnie dłuższy dystans. Jednak wielu współczesnych pielgrzymów rozpoczyna Camino u stóp Pirenejów – we francuskim Saint Jean Pied de Port lub hiszpańskim Roncesvalles, odległym od Santiago o 737 km. Nieliczni pielgrzymi, wierni średniowiecznej tradycji, wędrują od progu swojego domu. Wtedy pielgrzymka trwa kilka miesięcy. Wychodzą samotnie lub w małych grupkach, zawsze w towarzystwie legendy.
Grób na polu gwiazdy
W Santiago de Compostela znajduje się grób jednego z dwunastu apostołów – św. Jakuba Starszego, ściętego w 44 r. z rozkazu króla Heroda Agryp-py I. Tradycja podaje, że św. Jakub ucałował przed egzekucją swojego kata. Oprawca nawrócił się na chrześcijaństwo i także poniósł męczeńską śmierć.
Według legendy łódź, w której umieszczono ciało Apostoła, została przeniesiona na skrzydłach anielskich do północnych wybrzeży Hiszpanii, skąd zabrała je i pochowała królowa Lupa.
Kilkaset lat później, około 813 r., pustelnik Pelagiusz ujrzał deszcz gwiazd spadających na pobliskie wzgórze. Opowie-dział o swojej wizji miejscowemu biskupowi Teodomiro- wi, który odkrył kamienny grobowiec ze szczątkami męczennika.
W 896 r. król Alfons II Wielki wybudował nad grobem bazylikę, a św. Jakuba ogłosił patronem Hiszpanii. Nazwa miasta powstała z połączenia dwóch słów: Compostela (pole gwiazdy ) i Santiago (święty Jakub). Przypomina o cudzie, jaki tu się wydarzył. I choć dzisiaj Drogę wskazują muszle i strzałki, często pielgrzym idzie przy świetle gwiazd, unikając odbierającego siły słońca. O 4.30 rano bywa już +25 stopni...
Boża ekonomia
Roncesvalles – początek naszego Camino i koniec naszych wyobrażeń o Drodze. Zamiast zabranych trzech plecaków mamy dwa, bo jeden został skradziony w czasie podróży. Iść, czy wracać? Idziemy.
Mój podręczny plecak staje się głównym bagażem okradzionej. Dzielimy się rzeczami. Nie ma już zapasowych bluzek i spodni, za to plecaki „chudną”. Podobno wszystko, co nas spotyka na Drodze, ma jakiś sens. Czemu ukradziono nam rzeczy? – „Może po to, żebyśmy wszystkie doszły” – zastanawia się pani Marysia. Lekcję dzielenia się i poprzestawania na małym będziemy powtarzać wielokrotnie w ciągu Drogi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ilona Lorenz