Polska się wyludnia. Jest nas coraz mniej i średnia wieku niepokojąco wzrasta
Kolęda skończyła się już chyba wszędzie. Niedawno pisałem, że na kolędę idę do parafian po wiarę. Aktualizuję także spis mieszkańców. Z tego spisu rodzi się później statystyka. Nie to najważniejsze. Zacznę od ilustracji. Otóż jest w parafii osiedle spółdzielni mieszkaniowej. Największy „blok” ma cztery „klatki”, mieszkań (czyli „szufladek”) 24. Jak na jedno kolędowe popołudnie w mojej parafii – dużo. Przynajmniej tak było jeszcze kilka lat temu. Tego roku z ostatniego mieszkania wyszedłem o jakieś półtorej godziny wcześniej niż zazwyczaj. Dlaczego? Kilka mieszkań pustych.
Jedna z rodzin z kilkorgiem dzieci w Irlandii. Inne mieszkania, w których swego czasu było rojno i gwarno, opustoszały. Zostali rodzice, młodzi na studiach lub pracują – czasem bardzo daleko. Inżynierowie i magistrowie tu nie wrócą. Nie ma po co. Spora część dzieci na emigracji. I dziwić się, że rodzice nieskorzy do rozmów? To i prędzej skończyły się te niecałkiem radosne odwiedziny. A mnie też ciężko. Nie tylko dlatego, że obszar mojej duszpasterskiej pracy się wyludnia. Polska się wyludnia. Moi rozmówcy – nie pytani o to – coraz częściej mówią o emeryturze. To znaczy o niepewności emerytury. Temat tym bardziej niewesoły, że rząd ostatnio namieszał tu bardzo. Życzenia nadziei i pomyślności jakoś nie mogą mi przejść przez gardło, bo w niejednym domu mogłyby zabrzmieć jak ponury żart.
Nie było jednak żartem nazwanie przez jednego z parafian wykształconych ludzi wyjeżdżających z kraju zdrajcami ojczyzny. „Skończyli studia na koszt społeczeństwa, a teraz sprzątają londyńskie klatki”. Mocne słowa. „To państwa córka też...?” Czułem jakiś niesmak, żegnając się z domownikami. Myśl o zdrajcach wracała do wieczora, przeszkadzając w aktualnych rozmowach. Pojęcie „ojczyzna” – to konieczne odniesienie oskarżenia o zdradę. A przecież od sześćdziesięciu lat propaganda najpierw komunistyczna, teraz liberalno-kosmopolityczna niszczyła i nadal niszczy w kolejnych pokoleniach poczucie ojczyzny. Poza tym – młodzi, wybierając emigrację, są pod presją dokonania wyboru: albo borykanie się z realiami życia w kraju, albo łatwiejszy start w samodzielność na emigracji.
Upraszczam? Wiem. Oni upraszczają bardziej. I to jest nieuniknione. A czy nie są większymi zdrajcami ci, którzy od wielu rządowych kadencji dokonują w Polsce destrukcji społecznej, ekonomicznej, duchowej? Podkopują byt rodzin? Uniemożliwiają normalność życia? W spisie parafian tyle nowych skreśleń właśnie z tego się bierze. I ta przerażająca statystyka – jest nas coraz mniej i średnia wieku niepokojąco wzrasta. A przecież idę na kolędę, by nadzieję budzić. Niełatwe to zadanie, choć coraz bardziej potrzebne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz parafii Nowy Świętów